Pisarz i poeta Kornel Filipowicz był wybitnym autorem krótkiej formy. Kunsztowne literacko „Formikarium” to niezbędnik dla tych, którzy kochają naturę.
Napisać, iż zmarły w 1990 roku pisarz i poeta Kornel Filipowicz, życiowy partner Wisławy Szymborskiej (nie mieszkali razem, a po jego śmierci noblistka napisała wiersz „Kot w pustym mieszkaniu”), był wybitnym autorem krótkiej formy, to popaść w banał. Chyba, że takie stwierdzenie naszło nas podczas lektury nowego wyboru opowiadań Filipowicza „Formikarium. Czyli w moim świecie mrówek”. Bo choć opowiadania powstały dekady temu, zachwycają nie tylko językiem, ale przede wszystkim nowoczesnością.
Pan Kornel jest w swoim pisaniu na czasie, absolutnie up to date, mimo iż sytuuje opowiadania w kompletnie innych czasach, więc niektórych może zdziwić, na czym niby ta nowoczesność ma polegać. Ale kto wówczas pisał z takim uwielbieniem o przyrodzie.
Studiował biologię na Uniwersytecie Jagiellońskim, więc może stąd wzięła się jego miłość do natury. Albo odwrotnie – rozpoczął studia, bo kochał naturę. Uczył się tego od ojca, a potem pielęgnował jak największy skarb. Czuł i rozumiał przyrodę, znał jej wartość, choć był wędkarzem i zdarzało mu się polować. Sprzeczność? Dzisiaj tak, lecz wspomnijmy, kiedy dzieją się opowiadania Filipowicza. Warto pamiętać o tym bardzo konkretnym kontekście, by nie oceniać wszystkiego miarami XXI wieku, nie pozwolić zawładnąć sobą przez kulturę unieważnienia.
Filipowicz jest miejscami nieco podobny do czeskiego mistrza pióra, młodszego o kilkanaście lat Oty Pavla, dla którego opowiadania o rybach i wędkowaniu były ucieczką przed osobistymi przeżyciami zafundowanymi przez okrutny i niegodziwy świat. Pavel – czeski Żyd – jeździł nad wodę, wędkował razem z ojcem w stawach i rzekach, by choć na krótko zapomnieć o Zagładzie. Filipowicz siedział w obozach koncentracyjnych, więc powojenny powrót do wędkarstwa był dla niego drogą ku wytchnieniu i normalności. O rybach i rzekach, najlepiej dzikich, rozmawiają więźniowie koncentraka w „Gruzach i pięknym wspomnieniu”. I – podobnie jak Pavel – Filipowicz uczył się wody i rybich obyczajów od ojca, co pięknie opisuje w opowiadaniu „Dlaczego ojciec wącha miętę”.
W „Formikarium” pisarz z namysłem i szczerością powraca do dzieciństwa. Daje sprawozdanie, jak w wielkim słoju postanowił hodować mrówki, a te umierają niby bez żadnej przyczyny, choć mały Kornel pragnął stworzyć im dom doskonały. „Może brakuje im wolności” – orzekł wtedy ojciec. Dopowiedzmy sami sobie interpretację tych słów.
Są też w „Formikarium” teksty drastyczne, jak ten o zamordowaniu przez nazistów psa nazwanego Kali, bo ujadał na widok mundurów. Albo o zatłuczeniu jelenia, który niczym nikomu nie zawinił, a jednak zginął pod ciosami drągów. Filipowiczowi – mimo iż łowi, a więc morduje ryby oraz czasami poluje, śmierć zwierzęcia nie jest obojętną. W „Radości w próżni”, opowiadaniu o łowach na klenia, pisze: „Śmierć tej wielkiej, pięknej ryby nie była mi w życiu do niczego potrzebna, mogłem pozwolić jej wrócić na dno głębokiej, zimnej, płynącej wody, w której żyła”.
I tym sposobem jesteśmy w miejscu, gdzie rządzi zachwyt nad prozą Filipowicza. Idą więc mały Kornel i jego ojciec na ryby: „Oglądaliśmy wielkiego owada, który na cienkich nóżkach dźwigał ciężki, zrobiony ze lśniącego metalu pancerz. Potem obserwowaliśmy ważki nadlatujące nie wiadomo skąd szybkim lotem i zawisające nieruchomo ponad naszymi głowami. Raz zobaczyłem taką ważkę z bliska: przysiadła na chwilę na słupie. Miała wielkie oczy, kruche, jakby zrobione z cienkiego szkła skrzydła i długi, chudy odwłok”. Wtedy właśnie ojciec Kornela zaczął wąchać bagienną miętę, co było nieuświadomionym rodzinnym obyczajem od wielu pokoleń.
„Kruche skrzydła, jakby zrobione z ciemnego szkła” to najwyższy poziom obserwacji przyrody i literackiego kunsztu. Nie przytrafiają się takie zdolności byle komu. Trwa lato, więc opowiadania Kornela Filipowicza trzeba zabierać ze sobą na spacer do lasu, czytać je podczas leniwego wylegiwania się na polanach i łąkach. Bo „Formikarium” to również przewodnik oraz niezbędnik dla tych, którzy chcą poznać albo już kochają naturę.
* Kornel Filipowicz, „Formikarium. Czyli o moim świecie mrówek”. Wyboru dokonała i wstępem opatrzyła Agnieszka Dauksza. Wydawnictwo Znak
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.