Marcin Tyszka o urządzaniu wnętrz i nowym projekcie
Czuję się, jakbym zbudował tu swój nowy dom. Powstało niepowtarzalne miejsce na mapie Warszawy, utrzymane w klimacie tropikalnego modernizmu – mówi ambasador Maxfliz Marcin Tyszka, który zaprojektował własną przestrzeń w warszawskim showroomie marki.
Jak rozpoczęła się twoja współpraca z Maxfliz?
Z początku zdziwiłem się, gdy zaproponowano mi tę współpracę. Wiedziałem, że marka ma już w całości urządzony showroom w Warszawie. A mnie poproszono o jego przeobrażenie. Nie mogłem uwierzyć, że twórcy marki będą chcieli, żebym zburzył ich przestrzeń i zrobił wszystko od nowa. Okazało się, że Maxfliz zmienia wygląd showroomu, w zależności od pory roku czy promowanych kolekcji. I jest gotowy na moją metamorfozę.
Dostałem wolną rękę. Maxfliz oferuje szeroką gamę produktów, więc nie czułem się ograniczony. Wyłącznie z produktów Maxfliz stworzyłem całe wnętrze. Długo studiowałem katalogi – od ceramiki po meble. Już po pierwszym projekcie spodobało im się moje spojrzenie na design, ale chyba się nie spodziewali, że podejdę do tego wyzwania tak bezkompromisowo – wymieniłem wszystko łącznie z zaprojektowaniem nowego ogrodu. Chciałem tu stworzyć swój świat. Powstała kawalerka dla przyjemności – niepowtarzalne miejsce na mapie Warszawy, do którego od lipca będzie można przyjść na drinka albo po inspirację. 120 mkw. podzieliłem na dwa pokoje: sypialnię i bawialnię. Łazienka się w środku nie zmieściła, więc prysznic i wanna na trzy osoby stanęły pod gwiazdami. Pojawiła się też okazała kolekcja tropikalnych roślin. We wnętrzu same obłości, nie ma kątów prostych, co podobno sprzyja pomyślności przestrzeni. Czuję się, jakbym zbudował tu swój nowy dom.
Jak nie pogubić się w mnogości oferty?
W Maxfliz na klientów czekają doradcy, którzy pomogą wybrać wszystko od A do Z. Z tego salonu można wyjść z projektem całego mieszkania i zakupionym całym wyposażeniem. Każdy klient dostaje takiego swojego „opiekuna”, który pokaże, że nie trzeba wydawać milionów, żeby ładnie mieszkać. To naprawdę nie musi wiązać się z dużym wydatkiem. Niektóre płytki, których użyłem, tworząc showroom Maxfliz, kosztowały nie więcej niż 100 zł za metr. To też ważne, że w Maxfliz wszystko jest w jednym miejscu – to bardzo wygodne.
Jaki styl we wnętrzach dominuje w Polsce?
W Polsce dominują dwa style – albo mieszkanie jak biuro – neutralne, w szarości i czerni, z drogimi, prostymi meblami, albo glamour – na bogato z mnóstwem świecidełek i luster. Niewiele osób ma odwagę, żeby bawić się kolorem i fakturą, a to właśnie moja domena.
Każdy potrzebuje architekta wnętrz czy można samemu zaprojektować funkcjonalne wnętrze?
Niekoniecznie. Architekt przyda się, gdy ktoś zupełnie nie ma czasu na zajmowanie się projektem. Pracujemy z architektem, gdy podoba nam się jego styl. Mój jest specyficzny, bo mocno eklektyczny. Nie czułbym się dobrze, projektując coś szaroburego. A ludzie boją się koloru, i w designie, i w modzie. Uważają, że to, co neutralne, jest zawsze eleganckie. Moim zdaniem design powinien być subiektywny – pokazywać naszą osobowość. Przestrzeń, którą się otaczasz, powinna być twoja. Nie podobają mi się mieszkania, z których zapamiętuję tylko telewizor na ścianie salonu.
Design jest twoją drugą po fotografii pasją?
Tak, miłośnik designu to moje kolejne wcielenie po fotografii mody i jurorze „Top Model”. Odkąd zaprojektowałem Tysio Home, któremu założyłem potem własny profil na Instagramie, zgłaszają się do mnie magazyny wnętrzarskie z całego świata, w tym „Architectural Digest”, firmy z propozycją współpracy i znajomi z prośbą o pomoc w urządzaniu wnętrza. Okazuje się, że moje patrzenie na design jest w Polsce dość oryginalne.
Czym wyróżnia się twoje wnętrze?
Stworzyłem dom pięć lat temu, a w ogóle się nie zestarzał. To 200 mkw. i 100 mkw. ogrodu na dachu. Mieszkanie to jedna otwarta przestrzeń na cztery strony świata .
Chciałem, żeby mój domek wyglądał, jakby był zamieszkany już od dawna, jakby od dawna toczyło się tam życie. Jest tu bardzo dużo vintage’u z lat 50. i 60. XX w., trochę klasyki modernizmu, całość określam mianem modernizmu tropikalnego. Nie podążam za modą, tylko wracam do korzeni, stąd ponadczasowy charakter wnętrza. Płytki położyłem w mozaikę jak z PRL. Jest tu bardzo dużo kolorów, wzorów i roślin.
To moja oaza. Tu włączam hiszpańskie hity i odpoczywam – kopię w grządkach, przestawiam meble, robię zdjęcia. Nazywam ten dom „domem dla przyjemności”, „domem dla zabawy”. Mam nawet plakat z hasłem „Dom dla subtelnych” z bułgarskiego filmu z 1981 r.… Wszyscy chcą do mnie wpaść na drinka i w ogrodzie na dachu podziwiać zachód słońca albo kreatywnie podziałać. To też mieszkanie dla roślin egzotycznych, które są moim hobby od wielu lat.
Od czego zaczynasz tworzenie wnętrza?
Od koloru i faktury. Nie ma w moim domu właściwie ani jednej gołej ściany, wszędzie, nawet na suficie, położyłem tapety albo kafle. Dzięki temu wnętrze robi się ciepłe, przytulne. Chcę, żeby dom działał na wszystkie zmysły. Kluczowe dla mnie jako dla fotografa jest też oświetlenie, które w Polsce często ogranicza się do jednego żyrandola. U mnie dużo jest małych lampek, które świecą się bardzo delikatnie.
Jak złapać równowagę między eklektyzmem a chaosem?
To już zależy od właściciela. Niektórzy mogą uznać moje mieszkanie za chaotyczne, bo mnóstwo tu wszystkiego. Zdecydowanie nie jestem minimalistą. Lubię miks rzeczy, które do siebie trochę nie pasują. Sporo czasu spędziłem w Madrycie, gdzie wnętrza wyglądają jak z filmów Almodóvara, i w Portugalii, gdzie różowe fasady to synonim bogactwa, a ceramika na zewnątrz to wizytówka domu.
A co cię najbardziej inspiruje?
Tropikalny modernizm z São Paulo. Moim idolem jest Tony Duquette, który w Los Angeles zbudował willę-dżunglę, oraz Morris Lapidus, dzięki któremu powstały najciekawsze hotele w Miami.
Jak ważny jest dla domu taras?
Dla mnie to najważniejsze miejsce. Coraz więcej mieszkań buduje się z dużymi tarasami, więc warto zadbać o nie z równą pieczołowitością, jak o wnętrze. Nie wystarczy postawić parawanu, żeby odgrodzić się od sąsiadów. Ja zamiast tego mam żywopłot z bambusa, który żyje cały rok, tworzy własny ekosystem.
Pomagasz też innym tworzyć wnętrza?
Tak, dzięki współpracy z Maxfliz bardzo się rozwinąłem, wielka pasja przerodziła się w pracę – otworzyłem agencję kreatywno-towarzyską. Teraz nie tylko zrealizuję od początku kampanię reklamową, ale mogę też stworzyć przestrzeń – zaprojektować i nadzorować projekt. Zebrało się już portfolio ciekawych realizacji. W pandemii zrealizowałem kilka ogrodów – dla sąsiadki Julii Wieniawy na dachu, dla Warsaw Creatives na patio w pałacu z XIX w. przy Szucha i dla znajomych włoski ogród przy pałacyku w Konstancinie. Bardzo wiele osób odzywa się na Instagramie, że chciałoby mieć podobny klimat.
Odkąd większość z nas prowadzi profil na Instagramie, myślimy o mieszkaniu jak o scenografii?
Tak, i mogę zapewnić, że showroom Maxfliz stanie się jednym z najbardziej instagramowych miejsc w Warszawie. Każdy metr kwadratowy jest idealny do selfie.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.