Moda jest lustrem, w którym przeglądają się nasze ambicje i aspiracje. Podąża też za funkcją, wychodząc naprzeciw nowym modelom życia. O to, co będziemy nosić w dobie kryzysu klimatycznego, jak zmieni się przemysł odzieżowy i co ubranie opowie o nas samych, pytamy trendwatcherkę Agnieszkę Polkowską.
Jak myślisz, co będzie wisiało w twojej szafie za dziesięć lat?
Obstawiałabym, że tylko rzeczy, które pełnią określone funkcje. Myślę, że niedługo zmienimy nasze nastawienie. Zaczniemy od ubrania oczekiwać tego, żeby chroniło nas przed światem zewnętrznym. Stan środowiska naturalnego, do którego doprowadziliśmy, robi się bardzo poważny. Dzisiejsze rozumienie mody, która służy głównie do kreowania własnego wizerunku, staje się po prostu mało praktyczne.
Mówisz o ubraniach przypominających pokrowce ochronne na ciało?
Dokładnie. Jest duża szansa, że za kilka lat będę szukała pokrowca, który ochroni mnie nie tylko przed wiatrem, deszczem i promieniami UV, ale też smogiem czy promieniowaniem elektromagnetycznym. Dziś w głównej mierze pochodzi z mojego smartfona, a za chwilę będzie emitowane nawet przez ściany uzbrojone elektroniką. Ale opowiadam ci o mojej szafie, a należę do osób, które lubią nowości. Jestem przekonana, że jednocześnie będzie funkcjonować inna grupa ludzi, starająca się żyć tak jak dotychczas. Ale to będzie coraz trudniejsze.
Bawełna stanie się towarem luksusowym, bo proces produkcji już dziś jest zbyt szkodliwy dla środowiska. Świadomość ekologiczna wymusi systemowe zmiany…
Zmiany, które nie będą dotyczyć jedynie tego, jakie ubrania nosimy, ale przede wszystkim, w jaki sposób będą one produkowane. Obecnie wykorzystywane materiały nie są zaprojektowane z myślą o tym, że pojawią się w drugim obiegu. Bawełna jest świetnym przykładem surowca, który nie do końca nadaje się do recyklingu, bo z każdym kolejnym użyciem jest coraz słabsza i sztywniejsza. A materiały przyszłości wbrew temu, co się mówi, nie będą w pełni naturalne. Włókna przyszłości to np. poliestry.
Będą sztuczne, ale możliwe do przetwarzania nieskończoną ilość razy.
Projektanci pracują teraz nad bardziej wytrzymałymi splotami i mieszankami pochodzącymi z dostępnych zasobów, również śmieci, projektowanymi tak, by móc je ponownie wykorzystać. Najświeższym przykładem takiego recyklingowego podejścia jest nowy model butów do biegania Adidas Futurecraft Loop. Idea jest prosta: po zniszczeniu oddajemy parę do sklepu, a materiał jest wykorzystywany do produkcji nowej pary. I tak w nieskończoność. Firma chce dążyć do perfekcji, czyli maksymalnej efektywności, realizując założenia obiegu zamkniętego – gospodarki cyrkularnej.
A co zrobimy z tym wszystkim, co już powstało? Gdybym policzyła wszystkie dżinsy czy trampki, które zdążyłam już kupić, to po kilku naprawach teoretycznie miałabym w czym chodzić do końca życia.
Ja z moimi koleżankami czasami kupuję ciuchy na spółkę. Jeśli podoba nam się jakiś płaszcz, składamy się i nosimy go na zmianę, w zależności od potrzeby. To są najczęściej eleganckie rzeczy na specjalną okazję. W ten sposób dzielimy koszty, konsumujemy mniej, a jednocześnie wchodzimy w posiadanie wartościowej rzeczy.
Dzielenie się to przyszłość?
Tak. Podobnie jak moda vintage i jej ważna gałąź – leasing albo wypożyczanie ubrań. To może być wieczorowa sukienka, którą już dziś wypożyczymy przez rozmaite platformy albo dżinsy, które będziemy użytkować przez rok, co tydzień płacąc abonament. Gdy nam się znudzą, oddamy i wybierzemy coś „nowego” z używanej puli.
Przyszłość mody jest napędzana nowymi technologiami nie tylko w kontekście produkcji. Największy na świecie komis odzieżowy thredUP postanowił wykorzystać swoją wiedzę pozyskaną dzięki „machine learning”, czyli obserwacjom dokonanym przez komputery, żeby na podstawie obserwacji i analiz decyzji konsumenckich stworzyć własną idealną kolekcję Remade. Producent daje gwarancję sukcesu. Po jakimś czasie używania klient może odsprzedać komuś odzież za pośrednictwem marki, za cenę nie wyższą niż 40 procent pierwotnej ceny. Oprócz tego dzięki kodowi QR możemy prześledzić całą historię danego produktu, łącznie z liczbą poprzednich właścicieli.
A co z tradycyjnie rozumianą modą, która uruchamia wyobraźnię. W końcu ubrania to dziś przedmiot pożądania…
Główny problem, który mamy dziś z modą, polega na nadprodukcji i szalonym tempie konsumpcji. Ten system, w którym mamy osiem kolekcji rocznie, a w sieciówkach i więcej, bo przecież nowy towar pojawia się w sklepie co dwa tygodnie, bazuje na szybkich zyskach, których oczekują m.in. fundusze inwestycyjne (fundusze hedgingowe). Marki wdrażają swoje strategie, takie jak niska jakość produktu, który nadaje się właściwie do jednorazowego użytku. Skupiają się na krótkofalowych celach biznesowych, głównie finansowych.
W tym świetle my, konsumenci, stajemy się narzędziem. Ktoś powiedział nam, że ubranie to sposób na określenie osobowości i aspiracji. Influencerzy w mediach społecznościowych wmawiają nam fikcyjne potrzeby – sukienka w nowym kolorze sezonu, nowa wersja kultowego modelu sneakersów… Na szczęście do głosu dochodzą też aktywiści reprezentujący coraz liczniej pokolenie Z. Oni widząc potrzebę zmiany, kwestionują założenia kapitalizmu. Choć ich poglądy mogą wydawać się jednoznaczenie lewicowe (omawiają np. bezwarunkowy dochód podstawowy), to mają swoje racje, bo ich pokolenie straci najbardziej. Czekam na moment, w którym kwestie środowiskowe staną się elementarnym aspektem prowadzenia biznesu. On musi nadejść.
Świat wyeksploatowany przez poprzednie pokolenia ma coraz mniej do zaoferowania. Pokolenie Z musi stawić czoła fatalnym w skutkach zmianom klimatycznym, będzie zarabiać mniej niż pokolenie rodziców i wyda na świat potomstwo, którego średnia życia po raz pierwszy w historii zacznie się skracać.
W przeciwieństwie do pokolenia współczesnych 30-latków oni już są świadomi zmian, dlatego modyfikują podejście do życia. Przywiązują wagę do wartości społecznych – budowania więzi, wspólnego doświadczania, np. przez jedzenie, gry towarzyskie czy podróże.
Ale moda rzadko jest inkluzywna, raczej dzieli społeczeństwo na grupy i klasy.
Poza tym jest zbytkiem. Zamiast posiadać coś materialnego, młodzi wolą doświadczać. Skandynawska marka Carlings wymyśliła wirtualny sposób na to, by cieszyć się modą bez produkowania czegoś fizycznego. Stworzyła kolekcję ubrań, która jest w stu procentach cyfrowa. Żeby założyć ciuch, wysyłamy zdjęcie. Po opłacie na fotografię nakładane jest ubranie wymodelowane w programie 3D. Możemy to zdjęcie puścić w świat, publikując w mediach społecznościowych. Jedyny ślad węglowy powstały po naszej stylizacji to ten wytworzony przez pracę serwerów. Takie ubranie zaspokaja potrzebę pokazania się w czymś nowym, kreowania wizerunku, ale jest dużo mniej szkodliwe dla planety.
To jednak dość przerażające. Obawiam się, że w mediach społecznościowych szybko powstaną nasze młodsze, szczuplejsze i piękniejsze awatary, zupełnie oderwane od realiów. Czy to nie jest realne zagrożenie?
Na szczęście istnieje zasada antytrendu. Jeśli coś rośnie w siłę i zaczyna dominować, natychmiast pojawia się alternatywna tendencja. Im silniejsza cyfryzacja, tym intensywniej rozwija się nurt życia analogowego. Część z nas odetnie się od tego, co sztuczne. Będzie pielęgnować niedoskonałość – wszystko, co ludzkie i nieidealne, stanie się luksusowe. Powoli zaczniemy doceniać to, co straciliśmy
A może moda jako ubranie przestanie istnieć, wrócimy do nagości, a wizerunkowo zaspokoi nas cyfrowy obraz?
Może się tak zdarzyć. Na pewno tworzenie swoich cyfrowych bliźniaków stanie się nową normą. Już teraz duplikujemy procesy i zasoby, aby lepiej zarządzać nimi w fizycznym świecie. IBM przeprowadza właśnie taki projekt „Digital Twin” z portem w Rotterdamie. Tworzy jego cyfrowy model, łącznie z detalami takimi jak ryby czy sposobem funkcjonowania, uwzględniając rytm dostaw. Wszystko po to, aby przeanalizować i usprawnić. Zanim jednak „wgramy się do internetu”, dobrze zbadamy tę swoją cielesność na ziemi. Będziemy chcieli ją usprawnić i zmierzyć, oczywiście za pomocą technologii i komputerów.
Będziemy uciekać, bo warunki życia na Ziemi staną się coraz trudniejsze.
Rosnąca temperatura, zanieczyszczenie środowiska i tryb życia w ciągłej podróży w różnym celu: w poszukiwaniu chłodniejszego miejsca do życia lub po prostu za pracą, sprawią, że ubranie stanie się naszym drugim domem. Widzę tu dwa możliwe kierunki. Z jednej strony, ultrakomfortowe inteligentne ubrania, blisko ciała, wręcz zlewające się z nim, wyposażone w wiele funkcji monitorujących wskaźniki zdrowotne oraz informujące o tych środowiskowych. A drugi – oversize’owe ubrania chroniące nas przed czynnikami zewnętrznymi i innymi ludźmi. Coraz gęściej zaludnione miasta sprawią, że będziemy szukać tej intymności na wiele sposobów. Ubranie w dużej mierze będzie, podobnie jak dziś, tylko w inny sposób, ujawniać nasz status i wskazywać, czy mieszkamy w mieście, czy w bardziej naturalnych warunkach. Oba te kierunki będą się wiązały z innymi wymaganiami, a na luksus analogowych ubrań, które znamy dzisiaj, być może będą mogli sobie pozwolić tylko nieliczni.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.