Wystawa artystki Magdy Moskwy „Sukienki, których nie nosiłam” prezentuje obiekty, ubrania, tkaniny oraz perfumy. Te prace z lat 90. korespondują z wczesnymi kolekcjami Martina Margieli. Projekty Moskwy ujawniają głębię awangardowej mody z przełomu XX i XXI wieku, stanowią też jedną z najciekawszych współczesnych wypowiedzi artystycznych, w których narzędziem komunikacji jest strój.
Sztuka Magdaleny Moskwy pozwala lepiej zrozumieć awangardę mody lat 90., choć powstała niezależnie od niej. Artystka nie zna dorobku dekonstruktywistów. Gdy pytam ją o Martina Margielę, zaznacza, że nie interesuje się modą i nie słyszała tego nazwiska. Podczas oprowadzania mnie po wystawie kilkakrotnie podkreśla swoją niechęć do mody. Z kultowym projektantem połączył ją jednak duch czasów. 20, 30 lat temu Moskwa w Łodzi, a Margiela w Paryżu używali podobnych surowców i efektów estetycznych. Czy łączyły ich także idee i znaczenia projektów?
Belg był tajemniczy, nie pokazywał twarzy i nie udzielał wywiadów. Na pytania dziennikarzy zwięźle odpowiadał cały jego zespół, którego członkowie nosili białe fartuchy. Polka też korzysta z uniformizacji, ale jednocześnie sięga w głąb ludzkiej psychiki i portretuje prywatne emocje. – Bez względu na to, czy tworzę obraz, ubranie, czy rzeźbę, zawsze jest to portret. Portretuję stany wewnętrzne – zaznacza artystka.
Rzeźby i obrazy Magdy często ukazują uszkodzone ciało. Rany, dziury, pęknięcia, zmiany skórne i deformacje nie są jednak naturalistyczne. Nie są ani znakiem choroby, ani cechą urody. Odzwierciedlają za to kondycję psychiczną i duchową.
A ubranie to portret osoby, która zostawiała na nim ślady i zapachy. – Szyte przeze mnie obiekty-ubrania są formą portretów, formą mentalnych kombinezonów będących odciskiem osobistej aury człowieka – tłumaczy artystka.
Magdalena Moskwa znana jest z malarstwa i rzeźby. Studiowała jednak na Wydziale Tkaniny i Ubioru łódzkiej ASP (wówczas PWSSP) w Katedrze Druku na Tkaninie. Dyplom obroniła w 1996 roku w Pracowni Druku Dekoracyjnego prof. Marii Zielińskiej. „Można powiedzieć, że duch łódzkich projektantek mody i tkaniny towarzyszył jej działaniom, choć ich nie determinował” – czytamy na stronie Lokalu_30. Wydaje się jednak, że o wiele silniej oddziaływał na nią duch belgijskich i japońskich awangardzistów z Paryża albo uniwersalny, ponadnarodowy duch epoki, który sprawił, że artyści i projektanci z różnych stron świata posługiwali się podobnym językiem.
Gdy Magda studiowała i tworzyła w Polsce, Martin Margiela i Rei Kawakubo, założycielka Comme des Garçons, obalili europejskie ideały piękna w Paryżu. Ignorowali tak zwane zgrabne kobiece sylwetki – wcięcie w talii, szczupłość, podkreślony biust. Lansowali burości i czernie. Margiela pokazywał bebechy ubrań: nice, szwy, podszewkę (w kolekcji jesień-zima 1997-1998). Zamiast wysokogatunkowych materiałów używał śmieci, na przykład potłuczonych talerzy (jesień-zima 1989-1990). Z kolei Kawakubo zmieniła kobiecą sylwetkę w bulwiastą formę, która nie chce być seksowna i zmysłowa w tradycyjny sposób (kolekcja „Lumps and Bumps”, Comme des Garçons, wiosna-lato 1997).
Ubrania ujawniają przemoc, potrzebę walki o wolność
W 1996 roku nieświadoma poczynań paryskich obrazoburców, ignorująca modę Moskwa dorwała się do swojego znoszonego płaszcza i z jego podszewki stworzyła ubrania-obiekty, które celowo utrudniają ruch. Wyglądają jak odzież robocza lub niedokończona konstrukcja. Są burobrązowe. Ozdabiają je szwy, ściegi, wystrzępienia. „Ubranie” z 1996 roku dało początek serii obiektów zniekształcających sylwetkę i krępujących ruch. By założyć te niewygodne, choć piękne skorupy, trzeba się zgarbić, skulić, usztywnić.
Wymieniona w tytule wystawy sukienka „(...) dyscyplinuje, pozbawia swobody ruchu. Wciska ciało w kontur kanonu piękna i poddaje ocenie spojrzenia (male gaze). Odrzucenie jej to odrzucenie sztywnych i ograniczających ram patriarchalnie zdefiniowanej kobiecości” – dowiadujemy się z opisu wystawy. „Sukienki, których nie nosiłam” ujawniają przemoc panującą w świecie, którego nie zmieniły jeszcze ani feminizm, ani drag i queer, które sprawiają, że ubrania, nawet te codzienne, zaczynają służyć do walki o wolność. Są też ważnym elementem zabawy, ale przede wszystkim – budowania i wyrażania wyzwolonej tożsamości. Dzięki queerowi i dragowi szpilki, gorsety, falbany mogą być z dumą noszone przez wszystkich, ale tylko wtedy, gdy sprawiają radość.
Urocze sukienki Magdy Moskwy
Na wystawie pokazano również powabne sukienki z falbankami, bufkami, marszczeniami, haftowanymi lamówkami, trójwymiarowymi różami, motywem obi, kwiatowymi nadrukami. – Nazywam je strojnisiami – komentuje ze śmiechem artystka. Kwiatowe desenie to cytat z pracy dyplomowej absolwentki Katedry Druku na Tkaninie. Magda zinterpretowała kształty XIX-wiecznych ornamentów Williama Morrisa, inicjatora ruchu Arts and Crafts. Nadruk Magdy wyróżniają powabna secesyjna dzikość i graficzność.
Po studiach Moskwa próbowała – bezskutecznie – znaleźć pracę jako projektantka nadruków. W latach 90., w wyniku brutalnie przeprowadzanej transformacji gospodarczej, w Łodzi upadł niemal cały przemysł włókienniczy. Łódź przeżywała tragedię, a Magda została znaną artystką.
Boskie kobiety i wiedźmy zainspirowały obrazy, zapachy, ubrania
Na obrazach Moskwy pojawiają się postaci podobne do zjaw lub świętych. Moskwę fascynuje średniowieczna sztuka religijna. Pierwsze wysokiej klasy dzieła oglądała w barokowo-renesansowym kościele w Poddębicach, gdzie się urodziła. Kościół ten jest wyjątkowo sfeminizowany: leży na Szlaku Pieszym im. Marii Konopnickiej, która niedawno stała się ikoną queeru, patronuje mu Katarzyna Męczennica, a jego ufundowanie wspierała Barbara Grudzińska z Karsznickich.
Na ekspozycji prac Moskwy można oglądać także sukienkę stworzoną z górnej cześć poszwy na kołdrę. Ubiór wygląda jak kreacja bez pleców, idealna do zaprezentowania na czerwonym dywanie. Magda ozdobiła ją haftami i koronką oraz wystawiła razem ze srebrnymi czółenkami. Artystka zaznacza, że jest to sukienka ministrantki. – Bo czyż kobieta nie jest ministrantką rodziny? – pyta.
W każdej z sal Lokalu_30 wyeksponowano także próbnik z perfumami. Magda tworzy zapachy z naturalnych olejków eterycznych. Jeden z nich to zestawienie mirry, drzewka herbacianego i paczuli. Inny łączy tatarak i nard. Zgodnie z przekazem Ewangelii św. Jana Maria Magdalena namaściła olejkiem nardowym stopy Jezusa Chrystusa, a mirrą balsamowano jego zwłoki, co opisano w Starym Testamencie.
Podczas oprowadzania po wystawie artystka tłumaczy działanie i odczuwanie aromatów, które ponoć inaczej pachną nad brzegami Wisły, a inaczej w Wenecji. – Bardzo ciekawe jest życie zapachu, tak samo jak życie płaszcza pod podszewką – mówi.
Na „Sukienkach, których nie nosiłam” zobaczycie też kostiumy sceniczne wykonane przez Magdę dla Teatru im. Stefana Jaracza w Łodzi – stroje czarownic z „Makbeta” i „Hekate”.
W swoich pracach Magdalena Moskwa przełamała tabu
Przy ulicy Wilczej 29A w Warszawie, w pięknym przedwojennym mieszkaniu z widokiem na miasto wyeksponowano także prace, od których wszystko się zaczęło, czyli kolekcję dyplomową artystki. Gardząca modą twórczyni uznała bowiem, że najlepszym sposobem na wyeksponowanie tkanin będzie uszycie z nich ubrań. A te zaprezentowała w formie pokazu. Moskwa nie chciała pracować z profesjonalnymi modelkami, które wówczas nie były tak różnorodne jak dziś, i zatrudniła znajomych.
Projekty wzbudziły podobno niemałe kontrowersje i niechęć, również wśród profesorów uczelni. Wówczas rzadko mówiono o kobiecej cielesności w sposób otwarty i niezawoalowany. Magda pokazała białe stroje, których krój nawiązywał do fartuchów i kitlów. Na wysokości krocza jednego z nich widać czerwone plamy – przedstawienie krwi miesięcznej.
„Sukienki, których nie nosiłam” to pełna zwrotów akcji gra między modą i antymodą, ciałem i rzeczą, wnętrzem i zewnętrzem. Twórczość Magdaleny Moskwy to cudowne modowe odkrycie, a polska artystka przez przypadek ujawniła głębię awangardowych projektów z Paris Fashion Week.
Wystawa Magdy Moskwy „Sukienki, których nie nosiłam” potrwa do 1 czerwca br. w warszawskiej galerii Lokal_30.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.