
Brakowało mi wystawy, która opowiedziałaby o naszej tożsamości. Kim jesteśmy, my mieszkańcy Europy Środkowo-Wschodniej – nie w oczach innych, ale sami dla siebie. Szczerze i bez kompleksów – mówi Wiktoria Michałkiewicz, współkuratorka wystawy „European Kinship – Eastern European Perspective”, którą do 20 kwietnia można oglądać w węgierskim Capa Center.
Co określa wschodnioeuropejską specyfikę? Kuratorki wystawy Wiktoria Michałkiewicz i Emese Mucsi skupiły się na współczesnym spojrzeniu. Interesowało je „tu i teraz”, programowo odrzuciły więc fotografię z lat 90., która w pewnym stopniu przetarła już międzynarodowe szlaki. Prace 10 fotografek z Polski i Węgier oraz dwóch kolektywów uporządkowały według sześciu haseł, które stały się tematami przewodnimi. Od „Transformacji” przez „Duchowość” aż po „Groteskę”.

– Układając tę wystawę z Emese, szukałyśmy podobieństw, analogii i różnic w projektach fotograficznych artystów pochodzących z Polski lub mieszkających w Polsce i artystów węgierskich. Tak wyłoniła się spójna narracja, w ramach której artyści wchodzą ze sobą w dialog w poszczególnych rozdziałach wystawy. Dla nas samych to była niezwykle ciekawa podróż, bo trzeba przyznać, że fotografia do tej pory była zachodniocentryczna. Dopiero ostatnio w świecie fotografii i sztuki pojawili się artyści globalnego Południa, widać też coraz większe zainteresowanie naszym regionem. Dla mnie fotografia powstająca na Węgrzech okazała się bliższa, niż sądziłam na początku, bardziej osobista i bogata w konteksty – mówi Michałkiewicz. – Prezydencja Polski w Unii Europejskiej jest dobrą okazją, żeby zadać sobie pytanie: dlaczego działamy równolegle, zamiast łączyć siły? Również na polu kultury.
Uwodzicielski beton
Trudno uciec od historii. Naturalnym punktem wyjścia staje się wielopokoleniowe doświadczenie życia pod reżimem, które odcisnęło piętno w krajobrazie i indywidualnych życiorysach. Cykl „Stracone terytoria” kolektywu Sputnik Photos bada losy dawnego bloku wschodniego. Z kolei Pictorial Collective w projekcie pt. „Mieszkańcy ulic nazwanych na cześć poety Sándora Petőfiego” dokumentuje życie przypadkowych osób, których połączył symboliczny adres. – W każdym węgierskim mieście znajduje się co najmniej jedna ulica nazwana na cześć tego narodowego poety, którego nazwisko jest synonimem walki o wolność – tłumaczy Wiktoria.
– Osiedle ze zunifikowaną architekturą to wciąż mocna wizualna klisza, sposób, w jaki Europa Wschodnia postrzegana jest na Zachodzie – dodaje kuratorka, ale jak zauważa,beton w swojej wymowie nie jest już jednoznaczny. Symbolicznie przestaje jawić się jako obciążenie. Czasem staje się nostalgicznym motywem, niesie opowieść o dawnym sąsiedzkim świecie z jasnymi zasadami i ludzką skalą (Katerina Kouzmitcheva). Innym razem bywa erotyzowany. Julia Standovar w cyklu „Kinky Concrete” łączy materiały – surowy beton z lateksem i łańcuchami. Sowieckość ubrana w estetykę BDSM staje się zaskakującym, współczesnym fetyszem.

Fala kreatywności
– Zależało nam szczególnie na przełamaniu stereotypów. Pokazaniu nowej fali kreatywności – mówi Wiktoria, nawiązując do fotografii, która szuka dystansu. Sięga po absurd i groteskę, uśmiecha się, ale nie wyśmiewa, w słowiańskości znajduje swoisty sposób przeżywania świata. Karolina Wojtas sięga po symbole – słowiański przykuc, niedzielną wystawność czy zakochanego dresiarza. Nasyca motywy kolorami w aranżowanych scenkach serii „Made in Poland”. Tak tworzy wizualne bomby, które oszołamiają, przywołują lawinę skojarzeń i zapisują się w pamięci. Éva Szombat też sięga po intensywne obrazy, ale jej fascynacja dotyczy czegoś innego – kapitalistycznej estetyki, która wybuchła w latach 90., żeby na stałe wpisać się w lokalny koloryt. Moda podkreślająca status, kult ciała, konsumpcyjne nienasycenie to tematy cyklu „Echo in Delirium”.
Tożsamości kobiet
Na pytanie, dlaczego kobiety fotografki dominują w reprezentacji regionu na wystawie, Michałkiewicz przyznaje, że to nie było programowe. – Płeć nie była dla nas kryterium, sięgałyśmy po ciekawe, odkrywcze prace i okazało się, że zostały wykonane przez kobiety. Być może kobieca perspektywa w tym momencie pozwala uchwycić więcej – mówi. A rozdział wystawy dotyczący tożsamości pokazuje, jak nieoczywista okazuje się sama pozycja kobiet. – Anita Horvath nie ma jeszcze 30 lat, podchodzi ze społeczności romskiej. Jedna z jej prac, którą pokazujemy, to notes. Horvath zapisuje w nim słowa, jakimi była określana w szkole – mówi kuratorka, przywołując też inne zdjęcie Anity z plakatu wystawy: sylwetkę dziewczyny, która w filmowym geście trzyma kwiecistą chustę na tle błękitnego nieba. – To gest wolności. Sygnał, że czerpanie z tradycji odbywa się na własnych zasadach – mówi Michałkiewicz, wskazując, że choć dla Horvath pochodzenie jest niezbywalne, to nie ogranicza jej artystycznej drogi, która opiera się teraz na pracy z emocjami i ciałem.
Inną perspektywę przywołuje Ilona Szwarc. – Artystka od wielu lat mieszka w Los Angeles, ale częścią jej doświadczenia, które pokazała w performatywnym projekcie „I am a woman and I feast on memory”, było mierzenie się z trudnym stereotypem imigrantki i kobiety z Europy Środkowo-Wschodniej – tłumaczy Michałkiewicz. Jak fałszywy jest ten wizerunek, wykazuje, stylizując się zgodnie z obiegowym wyobrażeniem – Szwarc wiąże chustę na głowie, maluje zmarszczki, włosy pokrywa białą farbą. Pozuje do zdjęcia, beznamiętnie patrząc w przestrzeń. Zmienia się w manekina

Ada Zielińska fotografująca się w konwencji „selfie” na tle płonących samochodów patrzy za to wprost w oczy widza. Czy płomienie i kłęby dymu oddają jej wściekłość? – zastanawiam się. – Tak, ale myślę, że kontekst jest szeroki – odpowiada Michałkiewicz. – Jeśli jeszcze kilka lat temu ten cykl zaczynał się od krytyki kapitalizmu i konsumpcjonizmu, to dziś wybrzmiewa jako opowieść o destrukcji w wymiarze globalnym. O schyłku dawnego świata, katastrofie ekologicznej, ale też niepokoju egzystencjonalnym, który zaczynamy odczuwać coraz dosadniej. Wszyscy i wszędzie.
Wystawę „European Kinship – Eastern European Perspective” można oglądać do 20 kwietnia w Capa Contemporary Photography Center w Budapeszcie.
8 Nagymező Street, 1065 Budapeszt
wtorek-piątek: 13:00 – 18:00
sobota-niedziela: 10:00 – 18:00
Partnerzy wystawy: Instytut Adama Mickiewicza, Instytut Polski w Budapeszcie, REZO Agency, British Journal of Photography
Wydarzenia towarzyszące
Wystawa-satelita w Instytucie Polskim w Budapeszcie zatytułowana „A Book of Long Objects” autorstwa ukraińskiej artystki Lii Dostlievej zostanie otwarta 27 marca i będzie można ją zwiedzać do 25 kwietnia. Przedstawiając losy trzech pokoleń jednej ukraińskiej rodziny, seria fotograficzna ukazuje historię wojen i okupacji Ukrainy przez pryzmat losów trzech pokoleń kobiet z jednej rodziny. Galeria Platan, Instytut Polski w Budapeszcie.
Professional Weekend, z udziałem kuratorów i kuratorek z branży fotograficznej z całej Europy odbędzie się 27 marca w Instytucie Polskim w Budapeszcie (Konferencja European Kinship – Eastern European Perspective). Budapest Portfolio Reviews w Robert Capa Contemporary Photography Center w Budapeszcie odbędzie się w dniach 28 i 29 marca. Wydarzenia są otwarte dla publiczności. Obowiązują zapisy. Informacje na stronie Instytutu Polskiego w Budapeszcie i Capa Center.





Zaloguj się, aby zostawić komentarz.