Lisa odkrywa w swoim kilkuletnim wychowanku talent poetycki. Postanawia rozwijać potencjał chłopca za wszelką cenę. Obsesja ogarnia tytułową przedszkolankę powoli. I łatwo pomylić je z frustracją, nudą i pustką. Główną siłą, która pcha zagraną przez Maggie Gylenhaal bohaterkę, ku zatraceniu, jest dojmujące poczucie niespełnienia.
Rodzica, który właśnie decyduje o wyborze przedszkola dla swojego dziecka, czeka trudny seans. Film obyczajowy przeobraża się bowiem w gęsty thriller, a każda, nawet najczulsza, przedszkolanka zaczyna wydawać się podejrzana. Jednak wbrew pozorom, nie oglądamy opowieści o horrorach edukacji, a raczej o kobiecie z wygłodniałym sercem i głową. Zbywana, zaniedbana i pozbawiona jakiejkolwiek stymulacji, zamienia się w potwora.
Najbardziej niepokojąca jest w tej historii zwyczajność. Lisa Spinelli (Maggie Gyllenhaal) pracuje w przedszkolu od dwudziestu lat. I jest w swojej pracy bardzo dobra. Gdy w sekwencjach otwierających obserwujemy, jak uczy dzieci pisać, myślimy sobie, że nauka tak właśnie powinna wyglądać. Lisa ma niemal dorosłe dzieci, przyjemny dom, jej małżeństwo wygląda na udane. Może sypialnia nie płonie już namiętnością, ale mąż, Grant (Michael Chernus) jest Lisą zainteresowany, okazuje jej czułość, wspiera w wychowaniu zbuntowanych nastolatków i w poszukiwaniach nowych hobby. Gdy Lisa zaczyna uczęszczać na zajęcia z poezji dla dorosłych, cierpliwie dyskutuje z nią o kolejnych interpretacjach wierszy. To stabilne życie, o jakim wielu z nas marzy. Niemal wszystkie punkty na liście „do zrobienia” zostały już skreślone. Ale Lisa, mimo goszczącego często na ustach uśmiechu, nie czuje się spełniona.
O tym, jak wielką odczuwa pustkę, przekona się, gdy przypadkiem usłyszy słowa, mamrotane pod małym noskiem przez Jimmy’ego (Parker Sevak), jednego z jej podopiecznych. „Anna jest piękna. Dla mnie jest piękna. Słońce rozświetla jej żółty dom. Jakby Bóg dawał jej znak”. Daremnie poszukująca w poezji prawdy kobieta dostrzeże w chłopcu geniusza, małego Mozarta słów. Gdy zaniesie na swoje zajęcia wiersz Jimmy’ego, by przeczytać jako własny, wzbudzi zachwyt. Prowadzący warsztaty (Gael García Bernal), zaintrygowany jej wrażliwością, zacznie okazywać jej zainteresowanie. W międzyczasie sytuacja w domu stanie się napięta. Lisa zacznie poświęcać chłopcu coraz więcej uwagi. Jej zainteresowanie szybko przekroczy przyjęte ramy. Kradzież wierszy to początek. Do tego dojdą potajemne wieczorne telefony, coraz drastyczniejsze próby wywarcia wpływu na styl wychowawczy ojca dziecka, wreszcie radykalne naruszenie jego zaufania, a w końcu także prawa.
„Przedszkolanka” to remake izraelskiego filmu Nadava Lapida z 2014 roku. Strukturalnie dzieła są bardzo podobne, różnią się szczegółami. Jednak ta bliskość niczego amerykańskiej produkcji nie ujmuje. Sara Colangelo odważniej eksperymentuje z gatunkami. Pewną ręką miesza intymny psychologiczny dramat z thrillerem, a może nawet horrorem. Sposób, w jaki kamera pokazuje Lisę, z czasem staje się coraz bardziej sugestywny. Eteryczna kobieta zaczyna przypominać drapieżnika. Jej fascynacja Jimmym nie ma seksualnego podtekstu, ale nie ulega wątpliwości, że kobieta wykorzystuje chłopca. Przy Jimmym Lisa przypomina sobie, jak to jest żyć pełną piersią. Maggie Gyllenhaal tą rolą przypomina, że jest jedną z najbardziej wszechstronnych współczesnych aktorek, choć zdecydowanie za mało docenioną.
Na miejsce akcji filmu o narastającej psychozie reżyserka wybiera niepozorną przestrzeń. Nie ma tu krzyków, goniącej bohaterów kamery, ani przypominającej krojenie kamienia nożem muzyki. Ale nie ulega wątpliwości, że obserwujemy kobietę, która na naszych oczach traci zmysły. Swoiste opętanie trawi Lisę powoli. I łatwo pomylić je z czymś innym. Z frustracją, że własne dzieci nie dzielą jej artystycznych zainteresowań, a nad książki przedkładają komputer i Instagram. Z nudą, bo choć mąż patrzy na nią pożądliwie, to ukradkowy seks w skarpetkach nie wywołuje już dreszczyka emocji. Lisa chce przekonać siebie samą, że robi wszystko dla Jimmy’ego. Chciałaby, żeby jej zachowanie uznać za altruistyczny gest. W istocie kobieta na ślepo szuka lekarstwa na egzystencjalną pustkę, która ją rozdziera. Lisa codziennie chce dawać dzieciom uwagę, której jej nie dano. Przestrzeń, której kultura masowa odmawia kreatywnym duszom. Czuje, że zabrano jej szansę zostania artystką, a nie dopuszcza do siebie myśli, że być może jest tylko konsumentką, a nie twórczynią kultury. Główną siłą, która pcha bohaterkę ku zatraceniu, jest dojmujące poczucie niespełnienia. Ale dałoby się je opanować. Jak każdy początkujący terrorysta, Lisa uważa, że została skrzywdzona. Swoje niespełnienie przypisuje działaniu zewnętrznych sił. Gdy niespełnienie spotyka się przekonaniem o niesprawiedliwości, zapala się lont.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.