Izraelski pisarz Yishai Sarid nie ma u nas takiej marki, jak Amos Oz, Dawid Grossman czy Etgar Keret. A wielka szkoda, gdyż jest twórcą wybitnym. Jego wydana w wielu językach i przełożona również na polski sensacyjna powieść „Limassol” to co najmniej półfinały ligi mistrzów w tej kategorii literatury, a u nas najpewniej zalega w księgarniach na półce pod tytułem „przecenione o 90 procent”.
Tym razem Yishai Sarid daje nam książkę „Potwór pamięci”, nasyconą psychologią fikcję, lecz tak zanurzoną w wydarzeniach, które mogły się przytrafić, że miejscami przypomina reportaż. Ma formę listu, jaki do prezesa jerozolimskiego Instytutu Pamięci Męczenników i Bohaterów Holocaustu Yad Vaszem wysyła młody historyk, ale już z doktoratem. Chciał być dyplomatą, lecz życie zadecydowało za niego. A że ewentualna praca początkującego wykładowcy lub nauczyciela przynosi umiarkowaną satysfakcję finansową, utrzymuje się z oprowadzania izraelskich wycieczek po niemieckich obozach wybudowanych w Polsce, gdzie dokonywała się Zagłada. Mieszka daleko od rodziny, bo w Warszawie, większość czasu spędzając na wyjazdach do Auschwitz, Majdanka, Sobiboru czy Treblinki. Z podróży ma również i takie obserwacje: „Biedna, blada ludność nie pozwala na wjazd do Polski czarnym i muzułmanom, zamykają granice, a my pomagamy im rozmaitym sprzętem elektronicznym i przynosi to efekt, bo na ulicach widać tylko białe gęby. Wszyscy są do siebie denerwująco podobni”. Zważmy, że Sarid napisał te zdania grubo przed dzisiejszym kryzysem granicznym.
O Holocauście nasz historyk wie wszystko, umie barwnie opowiadać i jest bardzo solidny, więc pieczołowicie przygotowuje się do każdej wyprawy. Raz ma pod opieką grupę uczniów ze szkoły świeckiej, raz – religijnej, oprowadza grupy żołnierzy i przedstawicieli izraelskich służb, polityków i biznesmenów. Pamięć o Zagładzie wciąga go niczym trzęsawisko, atakuje jak tytułowy potwór. Nasz bohater nie ma łatwo, bo w pracy jest skrupulatny i bardzo uczciwy.
Tymczasem zbliża się 75. rocznica konferencji w Wannsee, gdzie czołowi urzędnicy III Rzeszy pod przewodem Reinharda Heydricha debatowali nad „ostatecznym rozwiązaniem kwestii żydowskiej”, jak lubili nazywać rozpoczęte już ludobójstwo. Rocznica planowania największej zbrodni w historii ludzkości staje się katalizatorem działań – to akurat czyste zmyślenie – całkowicie absurdalnych i bezmyślnych. Oto państwo Izrael planuje rocznicową fetę w jednym z niemieckich obozów w Polsce. Mają być politycy, rabini, młodzież, artyści, chór i orkiestra, a nawet komandosi i helikoptery. Cała uroczystość ma się rozegrać w klimacie happeningu z udziałem izraelskiego prezydenta i premiera. Pytanie brzmi: czy zgodzą się na to Polacy? Zaś w tle pojawia się znany niemiecki reżyser filmowy…
Taką książkę mógł napisać tylko żydowski pisarz. Każdy inny mógłby być oskarżony o grzech antyizraelskości, i byłby to zarzut w stu procentach słuszny. Yishai Sarid jest bowiem bezlitosny, nie ma dla nikogo taryfy ulgowej. Z wnikliwością badacza oglądającego próbki pod bardzo precyzyjnym mikroskopem przypatruje się, czym jest pamięć o niewyobrażalnym, konieczna i absolutnie święta, ale też wykrzywiana, zmanipulowana, używana w służbie polityki i doraźnych zysków. Do czego może prowadzić tzw. polityka historyczna, czyli nic innego, jak brutalne kształtowanie myśli, emocji i zachowań własnych obywateli. Sarid nie oszczędza Izraela i Izraelczyków, ale też obnaża tępy, podlany wódką antysemityzm Polaków i historyczne, zabójczo dokładne, zbrodnicze przedsięwzięcia Niemców (nie używa pojęcia „hitlerowców”). Stawia pytania, jakich nikt poza żydowskim pisarzem nie ma prawa postawić. Pod pomnikiem Bohaterów Getta pewien żałośnie niedouczony urzędnik izraelski (był pewien, że w pierwszym powstaniu warszawskim, czyli powstaniu w getcie, zginęło od 100 do 1000 Niemców, a w rzeczywistości było ich może 80, a może 16) pyta historyka, dlaczego nie mówi o Polakach i wszystkich okropnościach, które uczynili Żydom. „ – Ale co z pogromami? – upierał się mężczyzna z tyłu, a ja przyznałem, że rzeczywiście były pogromy, ale porównywać odpowiedzialność niemiecką z polską to zwykłe fałszowanie historii. – Czy mogę pana o coś zapytać? – zwróciłem się do niego, a on zaskoczony skinął głową. – Dlaczego wam tak trudno znienawidzić Niemców?”.
Lecz mimo braku litości dla swoich i nieswoich Yishai Sarid nie jest okrutny. Nie porównuje win, nie szuka złotego środka, bo wie, że prawda leży tam, gdzie leży. I że prawda różnych ludzi może być diametralnie inna, choć ciągle jest prawdziwa. Nie rozczula się, głupota mierzi go tak samo, niezależnie od narodowości głupich. Aż dziw, że rozmaici hurra-patrioci nie urwali mu do tej pory głowy.
„Potwór pamięci” ma ledwie 130 stron, a bez wątpienia można powiedzieć, że to wielka książka i nadzwyczajnie uczciwa. Czytać koniecznie, również ze względu na przekład, bo doskonały.
* Yishai Sarid, „Potwór pamięci”, tłumaczenie Joanna Stocker-Sobelman i Michał Sobelman, Wydawnictwo Kolegium Europy Wschodniej.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.