Znaleziono 0 artykułów
14.02.2018

Salonik panny Julii

14.02.2018
Julia Przybora „Bosski” (Fot. Archiwum prywatne)

Choć ledwie skończyła 25 lat, w Berlinie ma już wyrobioną markę. Na jej Obiady Czwartkowe przychodzą artyści, bon-vivanci i biznesmeni. Największym talentem Julii „Bosskiej” Przybory, twórczyni popularnego polskiego klubu kolacyjnego, wydaje się goszczenie i błyszczenie.

Wnuczka Marty, modelki i spikerki. Prawnuczka Jeremiego, słynnego poety, pisarza, satyryka, aktora i współzałożyciela „Kabaretu Starszych Panów”. Julia Przybora – przez całe niemal dorosłe życie posługująca się pseudonimem „Bosski” – szybko odnalazła w sobie artystyczne powołanie. Jednak atmosfera stołecznych artystyczno-kulturalnych kręgów, w których zaczęła się obracać po skończeniu liceum, równie prędko jej obmierzła. Jak sama deklaruje, przejrzała to środowisko wylot. – Po kilku miesiącach wiedziałam już dokładnie, kto z kim sypia, i miałam dość – śmieje się 25-latka, która wymyśliła wówczas, że wyjedzie do Berlina na stałe.

Bywała tam co roku niemal od maleńkości, zabierana przez mamę na przedświąteczne zakupy. Julia zaryzykowała, po pewnych perturbacjach związanych z pierwszą pracą au-pair – rodzina, która miała na nią czekać, okazała się poważnie dysfunkcyjna, a nieznajomość niemieckiego nie pomagała w komunikacji – zaczęła tam studia. Jej berliński los szybko splótł się jednak nie z akademią, lecz z polską kuchnią.

Czwartkowe obiady (Fot. Archiwum prywatne)

– Nie miałam dotąd wiele wspólnego z gotowaniem – wspomina Julia. Choć nie ukończyła żadnej formalnej edukacji gastronomicznej, przesiąkła kulturą kulinarną w rodzinnym domu, gdzie przy stole, nad pysznymi daniami, zaczynały się i kończyły wszystkie ważne rozmowy. Po pewnym czasie spędzonym w Berlinie Julia zorientowała się, że polskie tradycje wciąż postrzegane są na Zachodzie bardzo stereotypowo. Postanowiła więc zmierzyć się z tą polskością, a przy okazji skonfrontować z problemami z jedzeniem: jako nastolatka borykała się też z anoreksją.

Julia Przybora „Bosski” (Fot. Archiwum prywatne)

 

Julia Bosski ze swoim teamem (Fot. Archiwum prywatne)

Wraz z przyjacielem urodzonym w Warszawie, ale wychowanym w Berlinie wystartowali z klubem kolacyjnym Obiady Czwartkowe w listopadzie 2013 roku. Z początku zmieniający chętnie lokalizację salon kulturalno-kulinarny gromadził przede wszystkim znajomych, tęskniących za domowym, polskim jedzeniem. Z czasem jednak zaczęło być o nim głośno także w innych kręgach. Dziś jako o fenomenie rozpisuje się o nim nie tylko prasa niemiecka („Der Tagesspiegel”, „ExBerliner”), lecz także np. kulinarna sekcja Munchies globalnego konceptu prasowo-internetowego „Vice”, czy serwis promujący polską kulturę zagranicą Culture.pl.

Przez pięć lat istnienia pod szyldem Polish Thursday Dinners gotowali już utalentowani kucharze nie tylko z Niemiec i Polski, lecz także np. mieszkający w Berlinie Izraelczyk Itay Novik, który eksplorował połączenia między współczesną kuchnią izraelską a polską, czy południowo-afrykańska kucharka i weganka Karoline Kristen, która w rodzinnym Cape Town prowadzi roślinne kulinarne pop-upy. W tym czasie nie zmieniło się tylko jedno: osoba inicjatorki i gospodyni. Obiady przerodziły się za to w rozpoznawalny w całym Berlinie cykl wydarzeń, z rotującą grupą mocnych osobowości u kulinarnych sterów (np. Jeanem Cohenem, właścicielem gwiazdkowego Bandol Sur Mer). Przewrotnie uczyniły z Julii, tak zmęczonej polskością w momencie przeprowadzki do Niemiec, symbol nowego pokolenia kosmopolitycznej emigracji znad Wisły.

Obiady Czwartkowe (Fot. Archiwum prywatne)

Gościnność jest sexy

Bosski nadaje się do tej roli jak mało kto – jej funkcja podczas Obiadów streszcza się w czterech słowach: gospodyni, ozdoba, główna atrakcja. Wiele z comiesięcznych odsłon salonu uświetnia bowiem występ jej jazzowego duetu Bosski&Gall. – Choć Obiadom towarzyszyły często wystawy i różnego rodzaju występy, moim głównym celem jest jednak to, by goście czuli się zaopiekowani, nieanonimowi – tłumaczy sprawczyni zamieszania. Julię nauczyły tego doświadczenia z innych klubów kolacyjnych, których idea oczarowała ją zaraz po przeprowadzce do Berlina. Szybko zorientowała się jednak, że płacąc za to doświadczenie często podobne pieniądze, co w tradycyjnej gastronomii, gość bywa pozostawiony sam sobie. – Czym w takim razie wyjście na taką kolację, przygotowaną bądź co bądź przez amatorów, miałoby się różnić od wizyty w restauracji? – pyta retorycznie.

Julia bardzo się stara zaświadczać sobą o istnieniu mitycznej polskiej gościnności i porozmawiać choć przez chwilę z każdą z kilkudziesięciu już osób, które każdorazowo zjawiają się na Obiadach. W integracji wydatnie pomaga, a jakże, inny atrybut polskości: wódka. Przy okazji Obiadów Czwartkowych Julce udało się nawet wylansować autorskiego drinka, nazwanego na zachętę Sex on the Grass i złożonego z żubrówki, toniku i rozmarynu. A niedawno wymyśliła, że czas na nową inicjatywę, Bosski Bar Nights, gdzie będzie serwować tylko polskie alkohole i drobne przekąski , którym towarzyszyć będzie muzyka puszczana przez polskich didżejów. Aktualnie poszukuje interesującej przestrzeni, gdzie mogłaby urządzać swoje brewerie.

Obiady Czwartkowe (Fot. Archiwum prywatne)

Nowa polskość

Obiady Czwartkowe (Fot. Archiwum prywatne)

Julia nie może usiedzieć w miejscu. W 2018 planuje kontynuację podboju kolejnych miast – np. Londynu, gdzie wraz z Flavią Borawską, zdolną warszawską szefową kuchni, byłą stażystką kopenhaskiej Nomy i gościnną szefową Opasłego Tomu Kręglickich, wyprawiły już w końcówce listopada urodzinową kolację Obiadów Czwartkowych. To wydarzenie, które odbyło się w The Jar Kitchen w Covent Garden, idealnie wpisało się w cykl „New Polish”, okazjonalnie realizowany również w ramach kolacji berlińskich. Julii wciąż marzy się bowiem, by trwale odczarować polskie jedzenie w oczach obcokrajowców. Jej zdaniem najlepiej dokonać tego przy współpracy najzdolniejszych polskich szefów kuchni, którzy, częstokroć szkoleni zagranicą, podchodzą do kuchni naszego kręgu kulturowego z odświeżającym dystansem. Takie kolacje w 2018 roku mają odbyć się także w Cape Town czy w Mexico City, dokąd razem z Bosski ma się wybrać jej faworyt, Aleksander Baron. – W wyborze moich kolaboracji najchętniej kieruję się instynktem – zdradza i przekonuje, że, jak dotąd, nie zdarzyło jej się rozczarować.

Julia bardzo się stara zaświadczać sobą o istnieniu mitycznej polskiej gościnności i porozmawiać choć przez chwilę z każdą z kilkudziesięciu osób, które każdorazowo zjawiają się na Obiadach

Od połowy 2017 roku Julia działa też w drugą stronę, zwożąc talenty z zagranicy do zaprzyjaźnionych warszawskich restauracji (Dyletanci na Solcu, w planach jest też Villa Intrata przy Pałacu w Wilanowie). Ostrzy sobie zęby m.in. na współpracę z inną młodą berlińską ekscentryczką, Victorią Eliasdóttir, siostrą światowej sławy artysty Olafura Eliassona, odpowiedzialną za sukces berlińskiej restauracji Dóttir. Wiosną można oczekiwać kolacji w wykonaniu tego duetu w Warszawie. W kwietniu natomiast razem z Marcinem Szukajem, szefem bydgoskiej Kuchni, fetować będą wspólnie nie lada okazję: stulecie odzyskania przez miasto niepodległości.

– W 2018 marzą mi się też przenosiny koncepcji salonu kulturalno-kulinarnego na amerykański grunt – zdradza Julia, która nie kryje się z tym, że śni o globalnej sławie. Najprawdopodobniej jej sen się spełni, bo ta dziewczyna zdaje się nie znać słowa „niemożliwe”.

Obiady Czwartkowe (Fot. Archiwum prywatne)

 

Agata Michalak
  1. Ludzie
  2. Portrety
  3. Salonik panny Julii
Proszę czekać..
Zamknij