Reżyserka Anna Hints zadedykowała „Siostrzeństwo świętej sauny” „wszystkim swoim siostrom”. Na ekranie ukryta w lesie sauna staje się bezpieczną przestrzenią, w której każda z bohaterek może na swoich zasadach opowiedzieć własną, nawet najbardziej intymną czy traumatyczną historię. Ich słuchanie staje się doświadczeniem oczyszczającym i jednoczącym także dla widzów. Dokument jest pokazywany na 20. Festiwalu Millenium Docs Against Gravity.
Pierwsza menstruacja. Poród. Aborcja. Inicjacja seksualna. Nieprzystępni emocjonalnie rodzice. Niszczące życie kompleksy. Odrzucenie. Gwałt. Śmierć dziecka. Śmierć miłości. Erotyzm. Oczyszczenie. Coming out. Droga do siebie. Wszystkie te rzeczy, które żyją we mnie, a o których nie umiałam lub nie mogłam powiedzieć światu, teraz wam powierzam, siostry, bo wiem, że z wami moje słowa będą na zawsze bezpieczne. Wiem, że nawet bez słów mnie utulicie. Z wami wiem, że jestem, że znaczę, że ja to ja.
„Mówili, że włosy wypadną, ale nie, że wszystkie. Któregoś dnia zdjęłam majtki i zobaczyłam w nich garść włosków. Tknęło mnie – to było dwa tygodnie po naświetlaniach. Rzeczywiście, tyle to miało trwać, pomyślałam”. „Był dla mnie miły. W pewnym momencie powiedział, że musi zjechać z trasy zatankować. Wrócił z nożem. Kiedy traciłam swój kwiatek, patrzyłam na niebo, na drzewa i w myślach prosiłam Boga o pomoc. Kilka lat później zobaczyłam twarz swojego gwałciciela w telewizji. Mówili o nim, bo prawie zabił dwie młode dziewczyny. Miałam szczęście, że żyję”. „Bardzo cieszyłam się na ciążę, byłam zakochana w tym chłopaku na zabój. Kiedy usłyszał o dziecku, powiedział, że musi się napić z kolegami. Potem, że zostanę z tym całkiem sama, że on nie zajmie się dzieckiem, nawet jak urodzę. Wzięłam tabletki, a czerwony kleks wypadł ze mnie w publicznej toalecie w Helsinkach”. „Lekarze wiedzą, że takie dziecko nie wyjdzie samo, trzeba wywołać poród. Tym razem krzyczałam, choć za pierwszym razem nie wydałam z siebie jednego jęku. Kiedy już wyszła, położyli mi ją na kolanach. Trzymałam na niej ręce, była śliczna, taka ciepła. Potem z minuty na minutę stawała się coraz zimniejsza”.
W położonej gdzieś na południu Estonii drewnianej saunie nie ma tematów tabu.
Siostrzeńska opowieść
W kobiecym kręgu, w kłębach gorącej pary, w bliskości nagich, spoconych ciał, gościnie znajdują schronienie, jedność, to, czego akurat potrzebują. Rzadko kiedy widać na ekranie usta czy twarz mówiącej osoby. Zwykle głos przychodzi jakby spoza ciała, stając się tym samym głosem mówiącym za wszystkie. Siostrzeńską, wspólną opowieścią.
Na zbliżeniach wilgotne dłonie, kolana, uda, pupy, piersi, plecy. Zostawiające czerwony ślad roślinne witki smagają skórę, by pobudzić krążenie. Krople potu nawarstwiają się niczym bąbelki powietrza na powierzchni stawu, powoli przemieniając w strużki. Małe i duże, rozłożyste i wąskie, miękkie i napięte. Starsze, młodsze, mokre i suche. Z bliznami, z ubytkami, ze znamionami. Wszystkie ciała, które tulą się w bliskości na ekranie, są równe.
Choć pokazane we fragmentach, wyzbyte konkretnej tożsamości, nigdy nie stają się fetyszem. W spojrzeniu reżyserki nie ma śladu uprzedmiotawiających, seksualizujących tendencji, które od lat definiują spojrzenie na kobiece ciało w kinie.
Powłoka cielesna zostaje na ekranie uwznioślona nie przez uwielbienie jej perfekcji czy uznanie kanonicznej atrakcyjności. Pokazana jest jako piękny i godny miłości, bo niesamowicie trwały i unikalny puchar na indywidualne historie. Anna Hints filmuje ciała w saunie bez żadnych zasłon. Robi to nie z pozycji voyeurki, ale towarzyszki, a tym samym zyskuje ogromne zaufanie bohaterek. „Siostrzeństwo świętej sauny” tworzy przestrzeń, w której nie ma wstydu, tak często towarzyszącego nagości. Nie ma oceny, tylko milcząca, czuła i pełna akceptacja, będąca kontrapunktem do krytycznych spojrzeń, z którymi bohaterki mierzą się całe życie.
Pochwała autentyczności
Łatwo byłoby na podstawie suchego opisu sprowadzić „Siostrzeństwo...” do pozycji kolejnego filmu, który przepycha antymęską agendę. Pada tu wiele gorzkich obserwacji, wiele razy do tablicy wywoływany jest patriarchalny system, który uzurpuje sobie prawo do decydowania o kobietach i ich ciałach. Co zresztą, jak jasno wynika z filmu, jest pomysłem szalonym, tak wolne i odrębne one są. Ale głęboka autentyczność i empatia, delikatność cechująca spojrzenie autorki oddalają tę produkcję od jakiejkolwiek ideologicznej misji.
Zamiast narzekaniem, wskazywaniem palcem cudzych przewin „Siostrzeństwo…”, choć bezlitośnie szczere, staje się peanem na cześć kryjącego się w kobiecym ciele piękna i siły, pochwałą autentyczności, samoświadomości, odwagi w oswajaniu słabości. Film Hints ma w sobie medytacyjny wręcz spokój, który udziela się widzowi już od pierwszych minut. W końcu jest owocem wytrwałości i wierności idei – powstawał przez osiem lat.
Do obejrzenia tego filmu można zachęcać, mówiąc, że Hints z ostatniego festiwalu Sundance wyjechała z nagrodą za najlepszą reżyserię zagranicznego filmu dokumentalnego. Lepiej dać się skusić obietnicy cichego, intuicyjnego tańca w zaklętym kręgu, który o nic nie pyta, dając w zamian bezwarunkowe wsparcie. Nie trzeba znać kroków, nie trzeba mieć idealnego wyczucia rytmu. „Siostrzeństwo świętej sauny” to film terapeutyczny, odsuwający poczucie winy, wstydu i odpowiedzialności za to, co naszym życiom zrobiły złe decyzje innych. Oddający autonomię i głos. Komunia, do której nie trzeba zdawać egzaminu innego niż tylko ten z obecności. Trudno wyobrazić sobie ciepło prawdziwsze niż to, które zapewnia ten seans.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.