20 listopada odbył się Marsz Troski o Oszukanych zorganizowany przez grupę Rodziny bez Granic, Jewish.pl i Dom Otwarty. Na Placu Unii Lubelskiej zgromadziły się osoby, którym nie jest obojętny los ofiar kryzysu humanitarnego na granicy polsko-białoruskiej. Tysiące uchodźców i migrantów chciało zacząć nowe życie. Po przybyciu do Mińska zostali przewiezieni na granice z Polską. Głodują, marzną, niektórzy umierają. Traktowani są jak żywe pionki w rozgrywkach politycznych. Marsz Troski o Oszukanych w szczególności został poświęcony dzieciom uwięzionym na granicy. Pytamy uczestniczki i uczestników wydarzenia, dlaczego wyszli na ulice.
Maria, 20 lat, stażystka Greenpeace
Nie zgadzam się na okrucieństwo. Przeraża mnie, kiedy w internecie czytam o tym, co się dzieje na granicy. Ci ludzie uciekli przed wojną. To jest problem systemowy. Dzięki temu, że teraz protestujemy, krytykujemy cały system, a nie tylko jedno wydarzenie.
Jadwiga, 68 lat, emerytka
Przeraża mnie to, że jesteśmy tak nieczuli na cierpienie innych. Mam na transparencie hasło „Precz z faszyzmem”. To jest straszne, że ludzie są obojętni. Przeraża mnie to tym bardziej, że pochodzę z rodziny żydowskiej. Protestowałabym nawet w pojedynkę. To, że teraz protestujemy, daje nadzieję, że coś się zmieni.
Piotr, 36 lat, wykładowca
W tym marszu skoncentrowaliśmy się wokół pojęcia troski. Gdy nie ma troski o drugiego człowieka, nie ma człowieczeństwa.
Weronika
Chciałabym, żeby na granicy była pomoc humanitarna dla uchodźców, by wpuszczono lekarzy, by każdy członek i członkini organizacji pomocowej mógł i mogła tam pojechać i pomóc, bezpiecznie dostać się do uchodźców, dać im ubranie, jedzenie, pomoc medyczną, wszystko, co jest im potrzebne.
Anna, strateżka
Uważam, że nie ma teraz w Polsce nic ważniejszego niż to, żeby pokazać solidarność z tymi, którzy na granicy polsko-białoruskiej są w potrzasku. Mimo wielkiej bezradności, którą czujemy, chcemy pokazać, że nie zgadzamy się na to, żeby ci ludzie cierpieli i umierali pod naszymi drzwiami.
Agnieszka, 51 lat, przedsiębiorczyni
Jestem na marszu z poczucia bezsilności. Osoby na granicy są w sytuacji, w jakiej nie powinna znaleźć się żadna osoba. Szczególnie jest to smutne dlatego, że w Polsce doświadczyliśmy Holokaustu. Jest mi wstyd, że takie rzeczy się teraz dzieją. Udział w marszu to podstawowa rzecz, którą mogę zrobić, oprócz wspierania datkami i informowania ludzi, którzy są wprowadzani w błąd przez opresyjną propagandę.
Andrzej, 67 lat, emeryt
Przyszedłem, bo jestem oburzony traktowaniem ludzi, którzy chcą mieszkać w innym miejscu na świecie. Państwo należy do ludzi. Uchodźcy są dla mnie braćmi i siostrami. Chętnie bym z nimi porozmawiał. Ze zwykłych ludzi robi się terrorystów. Ta propaganda byłaby nawet śmieszna, gdyby nie była tak tragiczna. Uważam, że trzeba przyjąć uchodźców. Polacy wszędzie teraz wyjeżdżają. Dlaczego inni nie mogą?
Wioleta, 34 lata, tancerka i kompozytorka
Nie jestem w stanie bezczynnie patrzeć na śmierć innych ludzi. Nie jestem w stanie uwierzyć, że to się dzieje w 2021 roku. Pamiętam, jak moja babcia opowiadała mi, że jadła rośliny, żeby oszukać żołądek. Teraz na granicy dzieje się to samo. Każdy gest – udostępnienie w mediach społecznościowych, obecność na marszu czy każda złotówka – się liczą. Chce mi się płakać. Żydzi nie trafiali od samego początku do obozów koncentracyjnych, ale po prostu byli popychani na ulicy. Od tego się zaczyna – od dehumanizacji i języka nienawiści. Musimy pamiętać, że to są ludzie. Nie zapominajmy o chrześcijańskich wartościach katolickiego kraju, w którym żyjemy: „głodnych nakarmić, spragnionych napoić”. Nie wiem, dlaczego nie mu tu przedstawicieli Kościoła.
Dominika, 29 lat, edukatorka antydyskryminacyjna, założycielka organizacji Współbycie
Przeraża mnie brak empatii i proces dehumanizacji uchodźców. Ludzie, którzy mówią innym językiem niż my, czy pochodzą z innej części świata, nagle przestają być dla nas ludźmi. Nie chcę, żeby to się skończyło tak, jak skończyło się już wiele razy w historii. Chcę empatycznej przyszłości, która widzi człowieczeństwo w każdym człowieku. To, co teraz mamy, to jest faszyzm. Wszystko zaczyna się od propagandy. Bardzo ważne jest, aby wspierać oddolne działania aktywistów, którzy wybierają się na granicę, by tam bezpośrednio pomagać. Są tam grupy niezależnych aktywistów, ale też Grupa Granica – zachęcam do jej śledzenia, aby zobaczyć, w jaki sposób możemy wspierać uchodźców, nie jadąc na granicę. Chciałabym, żeby ludzie wiedzieli, że na granicy ciągle są aktywiści, którzy codziennie wyjeżdżają na akcje, żeby po prostu być dla tych osób, zapewnić im jedzenie, czystą wodę, do której te osoby często nie mają dostępu nawet przez kilka dni. To są ważne gesty, które pomagają tym osobom przetrwać. Nie możemy tworzyć podziału: my i oni. Uchodźcy nie są osobami, które nam zagrażają. Nie chcą zniszczyć porządku, w którym żyjemy.
Tomasz, 32 lata, nauczyciel w szkole specjalnej
Na granicy jest tragicznie. Tam już straciliśmy człowieczeństwo. Jako obywatel Polski nie biorę odpowiedzialności za rządzących, ale jest mi wstyd, że nie chcą pomóc ludziom. Głównie myślę o młodych osobach. Jestem tatą ośmiomiesięcznego synka i nie wyobrażam sobie, że ktoś mógłby mu nie udzielić pomocy. Dzisiaj jest Powszechny Dzień Dziecka, święto ogłoszone przez ONZ. Kilka dni temu jedno z dzieci na granicy zmarło. Nie mamy czego dzisiaj świętować.
Kornelia, 35 lat, pracuje na Uniwersytecie Warszawskim
Chciałabym, żeby rządzący wiedzieli, że obywatele nie zgadzają się na to, co dzieje się na granicy. Boję się, żeby ten sprzeciw nie był tylko uspokajaniem swojego sumienia. Chciałabym, żeby wpłynął na realną politykę. Chciałabym, żeby chociaż powstał korytarz humanitarny. Dla mnie granice są bez sensu, każdy z nas prędzej, czy później będzie migrantem. Obrzydliwe jest to, że polski rząd robi bohaterstwo z obrony czegoś tak umownego jak granica, a jednocześnie toleruje niehumanitarne traktowanie i znęcanie sie nad konkretnymi ludźmi.
Areta, 29 lat, działaczka ekologiczna
Bardzo podoba mi się narracja tego marszu. Tu nie ma przemocy, to jest marsz zaniepokojonych ludzi, którzy nie godzą się na to, co się dzieje. Nie wiem, co innego możemy zrobić, niż po prostu wyjść na ulice. Wszyscy już jesteśmy przemęczeni, zaniepokojeni i czujemy bezradność. Ludzie umierają i wszyscy o tym wiemy. Ta sytuacja uświadamia nam, że najpierw jesteśmy po prostu ludźmi, a nie zwolennikami danego obozu politycznego. Na granicy też są ludzie. Chodzi o wartości, słaby z nas kraj chrześcijański.
Klara, 33 lata, ceramiczka
Tydzień temu byliśmy na granicy. Zobaczyliśmy tam bezkresną rozpacz. Tam umierają ludzie. Są przerażeni, nieufni, głodni, wyziębieni. Powinni dostać natychmiastową pomoc humanitarną. Za mało mówi się o tym w mediach mainstreamowych. Obywatele Polski powinni to zauważyć.
Bartosz, 29 lat, aktor
Bo tak trzeba. Nie widzę innego wyjścia. Z potrzeby serca. Nie mógłbym sobie spojrzeć w oczy, gdybym tutaj nie przyszedł. Byłem na granicy, spotkałem tych ludzi, potrzebują pomocy.
Sonja, 31 lat, reżyserka i scenarzystka
Jestem tu dzisiaj, bo bardzo ważne jest, aby udzielić pomocy humanitarnej uchodźcom. Byłam na granicy, widziałam tam okropne rzeczy. To jest zbrodnia przeciwko ludzkości. Uważam, że wszyscy powinni dowiedzieć się, co tam się dzieje.
Amadeusz, 35 lat, malarz
Warto przychodzić na marsze i sprzeciwiać się temu, co się dzieje. To jest nasz obowiązek. Możemy pomagać legalnie, tu w Warszawie nikt nas za to nie ściga. Byłem na granicy, tam nie ma agresywnych uchodźców, którzy starają się zdobyć Polskę i poderżnąć nam gardła, tylko są ludzie uwięzieni między karabinami polskich i białoruskich służb. Oni szukają lepszego życia dla siebie i swoich rodzin. Mają do tego prawo. Traktujemy uchodźców jak wrogów, najeźdźców. Dehumanizujemy ich. Jestem tu, aby się temu sprzeciwić.
Magda, 38 lat, reportażystka
Idę w tym marszu, bo domagam się od władz Polski, by natychmiast otworzyły korytarze humanitarne! To, co się dzieje na granicy ma znamiona zbrodni. Żyjemy w XXI wieku, a tuż obok nas umierają, marzną, głodują i cierpią ludzie. Polskie władze są za to odpowiedzialne. Są tam dzieci, są kobiety, są mężczyźni. Wszyscy tak samo bezbronni. Ci dorośli też są czyimiś dziećmi, też ktoś ich kocha. Chcę, żeby władze mojego kraju szanowały prawa człowieka i postępowały zgodnie z prawem międzynarodowym.
Zofia Waślicka-Żmijewska, 37 lat, edukatorka i działaczka kulturalna
Nikt nie powinien przerzucać dzieci przez drut kolczasty. Przemoc rodzi przemoc. Sytuacja na granicy jednoznacznie kojarzy mi się z tym, co się działo z Żydami na początku wojny, zanim zaczęto ich mordować w obozach zagłady. Las przypomina getto. To przerażające.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.