Po prawie trzech latach nieobecności najbardziej utytułowana polska szefowa kuchni przejmuje stery w Feście w Porcie Czerniakowskim. W wędzarce na tarasie szykuje się już gęsina. Bardziej symbolicznego powrotu jej królowej do stołecznej gastronomii trudno sobie wyobrazić.
Wyszła z restauracji, spakowała walizkę i ruszyła w podróż. Po siedmiu latach pracy należały jej się naprawdę długie wakacje. Tak jej decyzję tłumaczyli sobie wierni goście restauracji, czekając, aż szefowa odezwie się w końcu z nowego miejsca. I znów zacznie gotować. Wakacje jednak zdawały się nie kończyć – minął rok, drugi, a nawet kolejne pół. Wiadomo było tylko, że wreszcie spełnia swoje marzenia, oddając się kulinarnym wojażom, o czym regularnie pisała w felietonach dla prasy.
Agata Wojda wciąż nie wracała jednak do gotowania. Wszyscy wielbiciele jej kuchni, czyli stali bywalcy restauracji Opasły Tom, która do 2017 roku mieściła się przy ulicy Foksal, w miejscu dawnej kawiarni literackiej PIW, z rozrzewnieniem wspominali jej wirtuozerską kuchnię. Kuchnię odporną na efemeryczne mody, pełną przyjemności i niepowtarzalnego stylu. Dania charyzmatycznej szefowej przetrwały bowiem niejeden atak ciekłego azotu, sfer oraz pudrów na stołeczną gastronomię. Wyszły z nich obronną ręką. Wojda każdy talerz podpisywała autografem. Z daleka można było poznać jej niebanalne kompozycje. Wracało się na nie przez lata, bo każdy sezon zwiastował konkretne specjały. Największe jednak święto odbywało się co roku w listopadzie, gdy w menu pojawiała się gęsina. Agatę Wojdę wielokrotnie wyróżniano i nagradzano – czterokrotnie zdobyła odznaczenie Bib Gourmand przewodnika Michelin, a w 2015 roku tytuł Kobiety Szefa Roku przewodnika Gault&Millau. Goście przyznali jej także jeden nieformalny tytuł – królowej gęsiny właśnie. W pamięci gości najpełniej zapisały się rozgrzewający bulion na gęsinie z ravioli z kaszą gryczaną, suszonymi śliwkami, gęś w sosie z wędzonych śliwek z purée z grochu i czerwoną kapustą czy półgęsek w zaskakującym połączeniu z jeżynami i orzechami laskowymi. Historia tych dań najprawdopodobniej będzie miała swoją kontynuację. Bo Agata Wojda, po prawie trzech latach przerwy, wreszcie wraca do kuchni.
Restauracja na dziesięciolecie znajomości
Od pierwszego listopada tego roku Wojda bierze we władanie kuchnię Festu w Porcie Czerniakowskim, położonego w samym centrum Warszawy, chociaż zanurzonego po uszy w zieleni azylu na terenie nadwiślańskiego klubu DeSki. Właścicielem jest Beniamin Bielecki, doświadczony restaurator, który wraz z Katarzyną Majewską od pięciu lat prowadzi świetnie prosperujące bistro Bibenda przy ulicy Nowogrodzkiej.
Duet po raz pierwszy spotkał się w restauracji Opasły Tom, do której Bielecki trafił tuż po studiach. Już wtedy miał zamiar na poważnie zająć się gastronomią, z zapałem więc zdobywał doświadczenie na sali, wsłuchując się we wskazówki szefowej kuchni. Do tej pory podkreśla, jak duży miała wpływ na jego styl jako restauratora. Przyjaźń trwała, więc wiadomo było, że kiedyś ma szansę przerodzić się w zawodową współpracę. Po niemal dziesięciu latach znajomości, poniekąd na jej rocznicę, duet połączy siły. Tym razem we własnym przedsięwzięciu, jakim ma być ponowne otwarcie restauracji Fest w Porcie Czerniakowskim.
– Od dawna krążyliśmy po mieście i szukaliśmy odpowiedniego miejsca. Festu zupełnie nie braliśmy pod uwagę. Aż pewnego dnia spotkaliśmy się tu z tym samym pomysłem. Beniamin ma swoich gości, a ja swoich. Połączymy siły. To miejsce z niezwykłym potencjałem. Z jednej strony kuchni widzę wodę, na której cumują mieszkalne barki, z drugiej – piękny zielony teren. Przez duże okna można kontemplować zmieniający się krajobraz. Podoba mi się, że jestem w centrum miasta, a trochę poza nim. Wystarczy parę minut, by do nas dojechać. Jesteśmy przy malowniczej trasie rowerowej, chociaż dla mnie, z Saskiej Kępy, najbliżej byłoby kajakiem – żartuje Agata Wojda.
Miejsce istnieje od dwóch lat i zdążyło już zasłynąć niezwykle aromatycznym mięsiwem, przygotowywanym w ogromnej i ważącej ponad tonę wędzarce ustawionej na tarasie restauracji. Opalana jest drewnem buka, dębu i grabu, a także wiśni oraz akacji, którego używa się do wędzenia na ciepło i zimno. Przygotowane w niej zarówno żeberka i kiełbaski, jak i czosnek, seler czy bataty są wyjątkowo pełne smaku i dymnych aromatów ogniska. Agata Wojda ma zamiar wykorzystać ten atut, by połączyć amerykańską tradycję BBQ z polskimi sezonowymi składnikami w typowym dla siebie autorskim wydaniu.
Przytulna kuchnia i wnętrza
W wędzarce na tarasie wędzi się już gęsina. Bardziej symboliczny powrót jej królowej na rynek stołecznej gastronomii trudno sobie wyobrazić. Dawnych gości Wojdy, którzy nie mogli się doczekać jej powrotu, z pewnością ucieszy plan konfitowania gęsich żołądków i podawania ich z orzechami laskowymi i grochem. Prócz nich w karcie znajdą się także treściwe zupy takie jak rosół z lina z domowym makaronem i lubczykiem, a także pierogi z kaszą gryczaną, palonym czosnkiem, musem jabłkowym, dynią i soczewicą. Na deser zaś będzie m.in. flan inspirowany kuchnią francuską, a podany z wędzoną suską sechlońską, topinamburem, solonym karmelem i kruszonką z siemienia lnianego.
– Lubimy dobre i ciekawe wina, z tendencją do organicznych i naturalnych. W zależności od tego, co wpadnie nam w oko, będą to wina z Hiszpanii, Austrii, Węgier, Niemiec i Polski. W ofercie znajdą się także nasze rodzime cydry – zapowiada Beniamin Bielecki. – Fest będzie działał przez cały tydzień, od poniedziałku do niedzieli, w tygodniu od południa, a w weekendy od dziesiątej. Rekomendujemy rezerwacje.
Agata Wojda deklaruje, że chce stworzyć kuchnię, do której znów będzie można wracać przez lata. Bezpieczną, komfortową i pełną przyjemności. Znając jej dotychczasowe dokonania, można być pewnym, że na pewno utrzyma stały wysoki poziom. Delektować się jej daniami będziemy w odpowiednio przytulnym anturażu. Fest po remoncie ma bardziej restauracyjny sznyt. Masywne ławy i stoły zostały zastąpione dwuosobowymi stolikami i krzesłami polskiej marki Paged Meble. Na stołach znajdzie się zamówiona prosta porcelana z logo restauracji z zielonymi akcentami, których nie zabraknie także we wnętrzu. W cieplejsze dni będzie można korzystać z oświetlonego lampkami tarasu, a w chłodniejsze – cieszyć się ciepłem kominka, rozsiadając się przed nim w wygodnych fotelach. Na ścianach znajdzie się również miejsce dla prac młodych ilustratorów – Patryka Mogilnickiego i Jakuba Zasady, których plakaty żartem nawiązywać będą do kuchni. Ta została częściowo otwarta na salę i widoczna jest zaraz po wejściu do restauracji. Agata Wojda będzie więc już od progu witać swoich gości. Wielu z nich ucieszy się na jej widok.
Fest Port Czerniakowski, ul. Zaruskiego 8, Warszawa (na terenie klubu DeSki)
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.