Pierpaolowi Piccioliemu dobrze robi samodzielność. Bez Marii Grazi Chiuri tworzy modę lżejszą, młodszą, szlachetniejszą. Z tej kolekcji chcemy mieć wszystko – od pomarańczowej mini z plisami po czarne skórzane ponczo.
Pier Paolo Piccioli jest w świetnym humorze. Widać to zarówno po zdjęciach z jego prywatnego Instagrama, jak też z konta publicznego marki. Nie mówiąc już o uśmiechach, które rozdawał kilka godzin temu gościom swojego paryskiego pokazu. Cóż, wie, że stworzył świetną kolekcję. Nie on sam. Pomogli mu w tym Antonella, Simone, Laura, Federica, Grazia, Claudia i jeszcze kilkanaście innych osób z zespołu, które wymienił w podpisie do kadru z atelier.
Każdego ze współpracowników projektant Valentino zapytał o to, co uważają za największą ekstrawagancję. „Być tak kolorowym jak natura”, „Pozostać dzieckiem”, Myśleć inaczej niż wszyscy”, „Być takim, jakim się chce”, „Przekraczać granice” – mówili Piccioliemu przyjaciele. Te odpowiedzi były niejako inspiracją do pokazu, który jednocześnie pokazuje to, co klasyczne i to, co nowoczesne, ubrania seksowne i szykowne, skorzajenia bliskie i dalekie.
Znajdziemy na pokazie Valentino echa zarówno dawnych strojów mistrza Valentino Garavaniego – czerwone pelerynki, czerwone suknie z bufkami, jak też skojarzenia z projektantami najmłodszego pokolenia, np. Jacquemusem, od którego Piccioli pożyczył wielkie słomkowe kapelusze. Jednocześnie blisko projektantowi do Japończyków – okrągłe ramiona mogłyby wyjść spod ręki Yamamoto, czernie wyglądają jak od Rei Kawakubo, a wzory niczym od Kenzo z lat 70. Co nie znaczy, że paryskie dziedzictwo zostało zarzucone – jest tu i błysk, i kontrast bieli z czernią i pióra.
Właściwie każdy look to gotowa stylizacja na sesję zdjęciową. Pierwsza suknia odsłaniająca dekolt, a za to wyróżniająca się ekstremalnymi rękawami aż prosi się o to, by w niej tańczyć, sukienki Czerwonego Kapturka łatwo można ograć baśniowymi zdjęciami, a soczyście pomarańczowa sukienka z plisami aż prosi się o letnią okładkę.
Uwagę zwracają także koronkowe spodnie, które do złudzenia przypominały te, które Anja Rubik włożyła na wernisaż wystawy „#SEXEDPL”, a można spodziewać się, że to, co nosi supermodelka już za chwilę stanie się trendem. Podobnie jak tęczowe paski, zestawienie odcieni burgundowego z dynią (genialne!), czy plisowany trencz. Mocną stroną Valentino pozostają dodatki – paski z szeroką klamerką, płaskie sandały z piórami, czy torebki na łańcuszku to instagramowe złoto. Piccioli puszcza też oko do ulegających logomanii, projektują bluzki i paski z wielkim „V".
W przypadku kilku pokazów, w tym Jil Sander, zastanawialiśmy się, kto wypełni lukę po Phoebe Philo. Piccioli, który do niedawna kojarzył się z koronkami, pełnymi przepychu zdobieniami, a z drugiej strony ze spektakularną klasyką, tym razem skłania się mocno ku codzienności. Kto ma dosyć minimalizmu, dostaje luksusowe boho, komu znudziły się wzory, eksperymentuje z formą, kto nie chce już czerni, dostaje czerwień, i odwrotnie.
Piccioli spełnił w kolekcji marzenia własne, swojej wiernej ekipy i jeszcze wierniejszych klientek (te najsławniejsze w tym Olivia Wilde, Olivia Palermo, Natalia Vodianova zastiadły w pierwszym rzdzie) tworząc kolekcję, w której ekstrawagancją jest wybór z trendów tego, co własne. Bycie sobą. Tylko tyle i aż tyle.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.