Już nie mullet, wolf cut ani nonszalancki bob w paryskim wydaniu. Billie Eilish, artystka-kameleon i idolka generacji Z, najnowszym cięciem zapowiada powrót kolejnego trendu fryzjerskiego sprzed lat.
W połowie tego roku, na krótko przed premierą drugiego albumu „Happier Than Ever”, Billie Eilish przeszła metamorfozę. Przeskalowane dresy zdobione logiem Gucci i Chanel zastąpiła ubraniami o krojach bliższych sylwetce, a hebanowe włosy z zielonkawym odrostem przefarbowała na ciepły blond. Z nowym kolorem zdecydowała się także na cięcie typu wolf cut. Podobnie jak grzywa wilka, zbudowane jest z kaskadowych warstw kosmyków różnej długości. To miks estetyk z przełomu lat 70. i 80. XX wieku. Na tym nie koniec transformacji.
Wczoraj na profilu wokalistki na Instagramie pojawiła się fotografia, na której potrząsa burzą krótko ściętych włosów. Platynowy bob nieco wykraczający poza linię żuchwy fani jednogłośnie obwołali stylizacją na Marilyn Monroe. Jak się okazało, to nie gwiazda złotej ery Hollywood była inspiracją. Billie opublikowała potem serię zdjęć mamy, Maggie Baird sprzed lat w niemal identycznym cięciu. „Jak moja mama” – napisała, zapowiadając powrót dawnego trendu.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.