Sebastian Siemiątkowski zadebiutował w tegorocznym rankingu miliarderów „Forbesa”. Syn polskich imigrantów w Szwecji 16 lat temu wymyślił z kolegami ze studiów Klarnę, nowoczesny bank, który fundamentalnie zmienił sposób, w jaki robimy zakupy i za nie płacimy. Dziś jego fintech jest wyceniany na ponad 45 miliardów dolarów. – Klarna, tak jak iPhone, jest tylko jedna – mówi.
Choć Sebastian Siemiątkowski, numer 1444 na liście najbogatszych ludzi świata, z majątkiem wycenianym na 2,2 miliarda dolarów, mógłby mieć wszystko, wcale nie ma potrzeby posiadania „dziesięciu samochodów ani masy innych rzeczy dla bogaczy”. Jako dziecko, stojąc przed półką w sklepie, zastanawiał się, czy aby na pewno stać go na snickersa. Nie zapominając o czasach niedoboru, stąpa twardo po ziemi. – 99 procent majątku ulokowałem w akcjach Klarny. Za resztę kupiłem dwa domy – jeden w mieście, drugi na wsi i zainwestowałem w inne start-upy – mówi.
Urodzony w 1981 roku w polskiej rodzinie w Uppsali, zdaje sobie sprawę, że jego rodzice jako imigranci w pierwszym pokoleniu nie mogli w pełni wykorzystać swojego potencjału. Rozumie też, że deklasacja mogła powodować frustrację – rodzice rozwiedli się, gdy Sebastian miał 11 lat. W Polsce jego ojciec bronił pracy doktorskiej, w Szwecji pracował jako taksówkarz, bywał bezrobotny. Matka, też naukowczyni, przeszła na wcześniejszą emeryturę z powodów zdrowotnych, w dojrzałym wieku została malarką i rzeźbiarką. Siemiątkowski zaczytywał się w biografiach ludzi sukcesu, choćby Richarda Bransona, twórcy Virgin Group. Marząc o sukcesie, pracował od 16. roku życia. – Im wcześniej zdobywasz doświadczenie, tym lepiej. Żeby zostać mistrzem w jakiejś dziedzinie, musisz poświęcić na to dziesięć tysięcy godzin. Ja zacząłem od przerzucania kanapek w Burger Kingu. Potem byłem telemarketerem, nauczycielem, opiekunem seniorów, nosiłem meble, pracowałem w hotelu Kempinski – wymienia. Ostatnio napisał na Twitterze, że „dziękuje Szwecji za możliwości, które kraj daje dzieciom imigrantów”. (…)
W wieku 23 lat podczas studiów w Stockholm School of Economics, odpowiedniku warszawskiej SGH, razem z kolegami – Niklasem Adalberthem i Victorem Jacobssonem – założył Klarnę. W trakcie praktyk studenckich w firmie windykacyjnej przyszli wspólnicy zastanawiali się, co wpływa na anulowanie transakcji w sklepach internetowych. Uznali, że część użytkowników zwyczajnie nie ma ochoty nadwyrężać stanu konta podczas na przykład zakupu wielu sztuk ubrań, zwłaszcza gdy po przymierzeniu część będą chcieli zwrócić. Postanowili więc wprowadzić model „kup teraz, zapłać później”. Zaczęli szukać inwestorów. Żeby wyglądać poważniej, ubierali się w sztywne garnitury i wręczali potencjalnym sponsorom wizytówki. Siemiątkowski wziął też udział w programie telewizyjnym dla startupowców Dragons’ Den, w którym pomysły na biznes oceniał między innymi ówczesny szef rady nadzorczej H&M. Nikt w pomysł studentów nie uwierzył. – Walenie głową w mur daje do myślenia, bo zmusza do szukania innych dróg. Odporność na przeszkody jest ważną cechą dobrego menedżera – mówi.
Twórcy Klarny zmienili strategię – postanowili zostać bankiem, tyle że w wersji cool. Klarna specjalizująca się w odroczonych płatnościach umożliwia „smoooth” shopping albo, jak tłumaczy profil na Instagramie: „Kup to, co kochasz już dzisiaj, a zapłać jutro”. Dzięki ich fintechowi można sprawdzić towar przed dokonaniem płatności. Płaci się tylko za przedmioty, które chce się zatrzymać. To doskonałe rozwiązanie dla osób, które nie chcą zamrażać gotówki w związku z jednoczesną realizacją kilku zakupów.
Z czasem Klarna stała się platformą zakupową współpracującą z 250 tysiącami marek, w tym H&M, Sephorą czy Ikeą. Dziś Siemiątkowski ma 40 lat, a Klarna – 90 milionów użytkowników, którzy dokonują dwóch milionów transakcji dziennie.
* Całą rozmowę Anny Konieczyńskiej z Sebastianem Siemiątkowskim znajdziecie w wydaniu „Vogue Leaders”. Do kupienia w salonach prasowych i online.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.