
W Międzynarodowym Centrum Kultury w Krakowie do 20 lipca potrwa wystawa sztuki rumuńskiej, „Śmiejąc się jednym, płacząc drugim okiem. Sztuka w kolekcji Ovidiu Sandora”.
Rumuńska sztuka kojarzyć się może z takimi klasykami nowoczesności jak Constantin Brâncuși, Tristan Tzara czy Victor Brauner, choć rzadko zdajemy sobie sprawę z tego, że pochodzili z Rumunii. Wszyscy żyli na emigracji. W Paryżu albo Zurychu współtworzyli fundament europejskiej awangardy. Często też, co dodatkowo kamufluje ich pochodzenie, występowali pod pseudonimem – jak Brassaï albo Tzara, co zaciera fakt, że dadaizm narodził się właśnie w Rumunii.
Wystawa w Międzynarodowym Centrum Kultury jest pokaźna i nawet jeśli faworyzuje pewne zjawiska, okazuje się na tyle reprezentatywna, że pozwala tak na chronologiczne, jak problemowe ujęcie fenomenu nowoczesnej sztuki z Rumunii, krąży wokół tożsamości, historii i polityki, międzynarodowej awangardy i rodzimego folkloru. Już tytuł „Śmiejąc się jednym, płacząc drugim okiem” akcentuje nie tylko tragizm XX-wiecznej historii, na której mocno odcisnęło się piętno totalitarnych systemów, ale też specyficzną mieszankę absurdu i groteski. Jeśli rumuńskie artystki i artystów łączy coś poza pochodzeniem, to jest to właśnie zdolność odczuwania rzeczywistości w jej tragikomicznym wymiarze. Czarny humor staje się tu nie tylko formą artystycznej ekspresji, ale też strategią przetrwania. Rumuńskie określenie râsul-plânsul brzmi trochę jak zaklęcie i znaczy tyle, co śmiech przez łzy.
Rumuńskie râsul-plânsul oznacza śmiech przez łzy. Wystawa „Śmiejąc się jednym, płacząc drugim okiem. Sztuka w kolekcji Ovidiu Sandora” pokazuje m.in. absurdy życia w reżimie

Wita nas wielki pałac zbudowany z papierosów. Przypomina gigantyczny tort, ale też rumuński parlament, którego budowa trwała 13 lat, pochłonęła blisko 4 miliardy euro i poprzedzona była wyburzeniem pięciu procent powierzchni całego Bukaresztu. Budynek miał symbolizować socjalistyczną hegemonię, ale w zbiorowej świadomości stał się monstrualną ikoną terroru. To praca z lat 90. grupy subREAL, egzorcyzmującej pozostałości komunistycznego reżimu. Tego typu ironiczne nawiązania do trudnej przeszłości powracają na wystawie wielokrotnie, chociażby w cyklu fotografii Bogdana Gîrbovana zestawiającego mundury policjantów ze strojami prawosławnych popów czy w abstrakcyjnej rzeźbie Andry Ursuty – zatytułowanej prowokacyjnie „Ass to Mouth” parodii słynnej kolumny Brâncușiego. Symboliczny wymiar ma tu też film Mircei Cantora z 2009 roku, w którym siedem kobiet nawzajem zaciera pozostawione na piasku ślady.
Wystawa w Międzynarodowym Centrum Kultury podzielona została na pięć rozdziałów

Wystawa podzielona jest na pięć rozdziałów poświęconych kolejno: przedwojennej nowoczesności łączącej wschodnie i bałkańskie wpływy, życiu w cieniu totalitarnego reżimu, krwawej transformacji, przepracowującej zbiorowe traumy sztuce lat 90., a wreszcie najnowszym zjawiskom rumuńskiej sceny artystycznej. Z jednej strony czytamy więc dzieła w ich historycznym kontekście, z drugiej poznajemy indywidualności, które żyjąc na marginesie, wymykały się politycznej kontroli. Wśród nich wyróżnia się Sigma – awangardowa grupa, która w czasach socjalistycznej dyktatury wdrażała eksperymentalne podejście do edukacji i kolektywnie tworzyła prace inspirowane konstruktywizmem i land-artem. Uwagę zwracają też tworzone w domowym zaciszu prace Iona Grigorescu, których materią było jego własne ciało, czy zawierające krytykę społeczno-politycznej rzeczywistości kolaże Iona Bârlădeanu. Ten ostatni to romski artysta-samouk, który pod koniec lat 70. w ramach hobby zaczął tworzyć prace w duchu pop-artu i dadaizmu. Odkryty dla rynku sztuki w 2007 roku w krótkim czasie stał się artystycznym objawieniem.
Na ekspozycji zobaczymy także prace utytułowanych kobiet – Leny Constante Brauner i Any Lupaș
Na wystawie nie zabrakło znanych nazwisk. Są rysunki i rzeźby Brâncușiego czy ezoteryczne prace Braunera. Najmocniej wybrzmiewa tu jednak sztuka kobiet i to w wydaniu, które akcentuje wspólnotowe praktyki, ludową mitologię i chłopską historię. Wystawa przywołuje takie artystki jak Lena Constante Brauner, której inspirowane folklorem, patchworkowe kolaże z tkanin są nie mniej fascynujące niż jej dramatyczny życiorys naznaczony torturami i wieloletnim pobytem w więzieniu. Z kolei Ana Lupaș przez lata tworzyła w ukryciu, traktując sztukę jako cichy akt oporu – w MCK można zobaczyć jej „Koszule tożsamości”, lniane ubrania noszące ślady potu i krwi, sprawiające wrażenie zużytych, które artystka nazywa generacyjnymi. Równie interesujące są też prace młodszych: rzeźby skonstruowane z ornamentalnych form Iony Nemes czy śmieszno-straszny asamblaż z resztek XVIII-wiecznych mebli i anatomicznego modelu oka Andrei Anghel.

Warto dodać, że wystawa prezentuje rumuńską sztukę ze zbiorów Ovidiu Sandora, kolekcjonera i przedsiębiorcy, dyrektora Art Encounters Foundation i inicjatora międzynarodowych wystaw.
Tekst pochodzi z marcowego numeru „Vogue Polska” poświęconego renesansowi kunsztu. Wydanie możesz teraz zamówić z wygodną dostawą do domu.

Zaloguj się, aby zostawić komentarz.