Przez kilka lat próbowałam zaprzyjaźnić się z własną złością, bo ukrywałam ją, tłumiłam od dzieciństwa. Dopiero jako dorosła osoba zaczęłam uczyć się złościć. Myślę, że był to również jeden z powodów, dla których napisałam tę książkę – żeby dowiedzieć się więcej o gniewie – mówi Linn Strømsborg, autorka powieści „Kurwa, kurwa, kurwa”.
Po książce „Nigdy, nigdy, nigdy”, będącej opowieścią o bezdzietności, wracasz z historią o złości. „Kurwa, kurwa, kurwa” to powieść oparta na twoim doświadczeniu? To twój własny ból i twoja złość?
Gdy zaczynałam pisać tę książkę, chciałam, żeby była lekką historią o grupie przyjaciół, którzy spędzają ze sobą czas w domku letniskowym. Naprawdę chciałam, żeby ludzie brali moją nową powieść na wakacje i czytali ją z przyjemnością na plaży.
To zdecydowanie nie jest lekka, plażowa historia.
Szybko zorientowałam się, że ze wszystkich bohaterów najbardziej interesuje mnie Britt. Początkowo była postacią drugoplanową. Cichą żoną Espena, siedzącą zazwyczaj w kącie i patrzącą ze skrzywioną miną na grupę roześmianych przyjaciół. Zaczęłam się jej przyglądać, zastanawiać się – jaki jest jej problem? Dlaczego nigdy nie jest szczęśliwa? Moja redaktorka podpowiedziała mi, żebym przyjrzała się jej uczuciom i stworzyła z niej bohaterkę pierwszoplanową. Britt jest postacią, która mnie fascynuje, ale jej charakter jest bardzo daleki od mojego. Często się złoszczę, ale moja złość jest niczym w porównaniu ze złością Britt.
Złość Britt jest złością wielu kobiet w Polsce. W ostatnich latach nasze prawa wciąż są łamane. Zabrano nam prawo do aborcji, do decydowania o własnym ciele. „Milczymy, chociaż chcemy krzyczeć” – to cytat z twojej książki, który bardzo zapadł mi w pamięć.
Przyjęło się, że złość jest cechą męską, a wściekłe kobiety są klasyfikowane jako szalone, nienormalne. Jeśli się złoszczą – nazywa się je histeryczkami, mówi się, że przesadzają, „buzują im hormony”. Tymczasem złość jest ludzką emocją, którą odczuwają zarówno kobiety, jak i mężczyźni. I jest w życiu potrzebna! Zwłaszcza gdy dzieje się to, o czym mówisz – kiedy łamane są nasze prawa.
Politycy, głównie mężczyźni, byli zniesmaczeni tym, że podczas Strajku Kobiet wypisywałyśmy na sztandarach hasło „Wypierdalać”. Przecież to brzydko. Histerycznie.
Pewnie, gdyby mężczyzna użył takiego określenia, większość osób uznałaby, że miał do tego prawo. Że widocznie został doprowadzony do ostateczności. To kobiety częściej muszą okazywać złość, działać agresywniej, by wywalczyć swoje prawa. Bardzo długo przecież siedziałyśmy cicho.
Jak to jest ze złością wśród kobiet w Norwegii, o której w Polsce myślimy jako o państwie prokobiecym? W końcu to Norwegia jako pierwsza w Europie przyznała kobietom prawo głosu. Dziś w norweskim rządzie jest wiele polityczek.
Tak, ale pewne patriarchalne wzorce zachowały się i u nas. Kobiety, które są szefami i polityczkami, muszą się bardziej kontrolować. Mężczyzna może być surowy, mieć marsowy wyraz twarzy i być postrzegany jako stanowczy. Surowa kobieta będzie postrzegana jako humorzasta babka. Kobieta musi częściej uśmiechać się, gdy jest szefową, by nie być postrzegana jako tyranka.
Główna bohaterka twojej książki, Britt. Gdy próbowałam umieścić ją w szerszym kontekście, pomyślałam, że jest ona typowym produktem patriarchatu i przedstawicielką dziedziczonych i nieprzepracowanych rodzinnych traum. Czyli to powieść o tym, że ciągle wikłamy się w te same schematy?
Podczas pisania te wzory pojawiały się w mojej głowie i stały się wyraźniejsze, im wyraźniej zarysowywałam historię Britt. Starałam się pokazać, że każdy z bohaterów jest wypadkową swojej przeszłości, nosi w sobie świat, w którym żyje od dzieciństwa. Dla Britt bycie kobietą to życie w ciągłym negowaniu własnych pragnień. To powoduje narastanie frustracji, złości – na siebie, na bliskich, na cały świat.
Nico, inna bohaterka twojej książki, jest tego przeciwieństwem.
Tak, dla Nico odpowiedź na pytanie „Kim jest kobieta?” nigdy nie była ograniczona. „Będę taką kobietą, jak mi się podoba” – zdaje się ona odpowiadać każdym ruchem, który wykonuje, każdą decyzją w swoim życiu. Niektóre zasady narzucone przez społeczeństwo łamie, a inne nie. Może dlatego Britt początkowo jej nienawidzi.
Bo chciałaby być taka jak ona?
Tak. W pewnym momencie Britt zastanawia się nad tym, co by było, gdyby podczas spaceru z przyjaciółmi poczuła, że ma w bucie kamyk. Zdaje sobie sprawę z tego, że szłaby z tym kamykiem dalej, byle by tylko nie prosić znajomych, by na nią czekali. Od razu myśli też o tym, że Nico na pewno zawołałaby głośno wszystkich, by przystanęli i poczekali, aż wyjmie kamień z adidasa.
Podobał mi się ten fragment. Wiesz, że ja też czasami boję się głośno powiedzieć o takich kamykach w moim życiu?
Ja też. Ale najważniejsze jest zdać sobie z tego sprawę i sukcesywnie zmieniać takie podejście.
Ciekawą sceną dla mnie była ta, w której Nico spotyka Britt na peronie i po prostu, aby uniknąć nienaturalnego small talku, odchodzi, mówiąc: „Miło było cię widzieć”.
Wszyscy powinniśmy się nauczyć, że można „wyjść ze złej sytuacji, zamiast działać”, jak to określa Britt. Cudownie byłoby być taką osobą jak Nico. Ja nadal uczę się tego.
Chciałabym przywołać jeszcze jeden fragment, który bardzo lubię. To moment, w którym Britt zastanawia się nad cytatem z Emersona „Jutro będzie lepiej”. To słowa, które często słyszymy. A Britt podważa ich moc. Pyta – a co, jeśli nie będzie? Co miałoby się wydarzyć magicznego w ciągu nocy, żeby rano było inaczej?
Myślę, że Britt – i wiele innych osób, w tym ja – myśli o tym, że następnego ranka, i kolejnego, i jeszcze kolejnego, obudzimy się jako my sami. Ale nie ma magii. Nic nie przydarzy się samo. To może być przygnębiające
„Szkoda, że nigdy nie jest dobry moment na załamanie nerwowe”, mówi Britt. To też wydaje mi się mocno przygnębiające. Żyjemy w czasach, w których nie ma czasu na depresję lub kryzys psychiczny. Coraz więcej osób pracuje w modelu B2B. Bo tego żądali szefowie. W takim wymiarze pracy nie można wziąć L4. Nie mamy możliwości zadbania o siebie.
Myślę, że każdemu od czasu do czasu potrzebna jest przerwa, żeby się nie wypalić, nie załamać. Zdrowie psychiczne powinno być dla nas najważniejsze. Na świecie jest wiele takich osób jak Britt, czyli takich, które nigdy nie mają czasu, by pomyśleć o samych sobie. Dotyczy to zwłaszcza kobiet. To kobieta jest żoną, sekretarką, matką, sprząta, gotuje, pada zmęczona na łóżko, a kolejnego dnia robi to samo. Nigdy nie bierze wolnego dla siebie, bo zawsze jest coś do zrobienia.
Ale to ty jesteś najważniejszą osobą w swoim życiu – niezależnie od tego, za ile innych osób jesteś odpowiedzialna. Musimy uznać, że normalne jest poświęcanie czasu na oddech i relaks, na zrobienie czegoś dla siebie i dla własnego szczęścia. Nie jest to samolubne ani nieodpowiedzialne. To jest konieczne.
Czy ty też często czujesz złość?
Tak, ale przez kilka lat próbowałam zaprzyjaźnić się z własną złością, bo ukrywałam ją, tłumiłam od dzieciństwa. Dopiero jako dorosła osoba zaczęłam uczyć się złościć. Myślę, że był to również jeden z powodów, dla których napisałam tę książkę – żeby dowiedzieć się więcej o gniewie.
Na co w największej mierze jesteś zła?
Na niesprawiedliwość, na fakt, że żyjemy w świecie pełnym chaosu. Jestem zła, bo ludzkość doprowadziła do katastrofy klimatycznej. Bo dzieci umierają, bo na świecie istnieją głód, cierpienie, bieda. Bo wojny się nie kończą. Bo spędzamy nasze życie na płonącym kamieniu w kosmosie, zastanawiając się, czy kobiety powinny mieć możliwość decydowania o własnym ciele.
Ale złości mnie też, gdy zamawiam poranną kawę, a do kasy jest długa kolejka, lub gdy coś, co zamówiłam, zaginęło w poczcie. Ludzie są dziwni, prawda?
Czy sądzisz, że możliwy byłby świat, w którym kobiety miałyby mniej powodów do tego, żeby czuć złość?
Mam nadzieję, że tak, i lubię myśleć o tym, że jako ludzie jesteśmy coraz lepsi. A kiedy wydaje się, że jest beznadziejnie, nie poddawajmy się – nie traćmy nadziei i pracujmy na rzecz lepszego świata.
Wściekłość jest chyba jedną z najmniej atrakcyjnych emocji.
Kiedy ktoś jest smutny, troszczymy się o niego. A kiedy jest zły – jesteśmy tym zaskoczeni, zdezorientowani. Nie wiemy, jak poradzić sobie z wściekłością drugiej osoby.
Bo to trudne.
Tak, ale przecież za tą wściekłością zawsze coś stoi. Warto w tym pogrzebać.
Czy piszą do ciebie kobiety, które mają podobne doświadczenia do Britt?
Tak, a ostatnio dostaję coraz więcej wiadomości od mężczyzn, którzy czytali książkę. Piszą, że widzą siebie w Britt. Jestem z tego powodu bardzo dumna, szczęśliwa, ale też zdziwiona. Tego spodziewałam się chyba najmniej.
Poprzednia twoja książka dotyczyła bezdzietności. W Polsce zauważam dwie różne postawy w kontekście tego tematu. Są mamy, które krytykują kobiety bez dzieci. I kobiety bez dzieci, które nazywają matki pogardliwie „madkami”. Czy wiesz, co robić, żeby kobiety szanowały swoje różne wybory?
Niestety, nie mam na to przepisu, ale myślę, że sedno wszystkich problemów tkwi w tym, że się nie szanujemy i nie rozumiemy wyborów innych. Myślę jednak, że możemy wiele osiągnąć, jeśli spróbujemy się nawzajem zrozumieć, a żeby to osiągnąć, musimy rozmawiać. Kiedy pisałam tę książkę, ważne było dla mnie, aby spróbować opowiedzieć nie tylko historię kobiety, która nie chce mieć dzieci, ale także historię kogoś, kto zostaje matką. Żeby przedstawić historie i nieszczęśliwych, i szczęśliwych matek, zestresowanych i spokojnych, samotnych i zadowolonych. Wszyscy jesteśmy mieszaniną różnorodnych emocji, które w dodatku cały czas się zmieniają. Jedyną stałą jest to, że teraz żyjemy.
Rozłożyłyśmy na czynniki pierwsze złość i dochodzimy do dość prostego wniosku, że trzeba żyć chwilą?
A czemu nie! Dopiero niedawno zrozumiałam, jakie to ważne. Staram się spędzać czas na byciu szczęśliwą, na otwieraniu się i rozumieniu innych postaw życiowych. Staram się nie osądzać, próbować żyć teraźniejszością. A jeśli w tej teraźniejszości ponoszę porażkę, próbuję jeszcze raz. I wiesz co jeszcze jest dla mnie ważną nauką? Akceptowanie wszystkich przychodzących do mnie emocji. I tych dobrych, i tych złych. Złości też.
„Kurwa, kurwa, kurwa”, Linn Strømsborg, tłumaczenie Karolina Drozdowska, wydawnictwo ArtRage
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.