Prada lat 90. na zdjęciach Glena Luchforda
Glen Luchford wydając nostalgiczny album „Prada 96-98”, przypomina kult minimalizmu z lat 90., włoski szyk i nową estetykę, którą udało się fotografowi stworzyć z Miuccią Pradą.
Dwa lata. Tyle wystarczyło Glenowi Luchfordowi, by zdefiniować całą epokę. Jego kampanie powstałe we współpracy z Miuccią Pradą między 1996 a 1998 rokiem, tworzą panoramę całej dekady. W sezonie wiosna-lato 1997 sfotografował Amber Vallettę ubraną w transparentną sukienkę i równie przezroczyste bolerko. Modelka unosiła się na tafli wody spowitej mgłą niczym szekspirowska Ofelia, tyle że w wydaniu grunge. Na okres jesienno-zimowy królową wybiegów mogliśmy podziwiać w srebrzystym topie, gdy podglądała świat przez szkiełko wizjera. Wówczas pojawiła się także w ośnieżonym labiryncie, otulona wełnianym płaszczem.
Trochę Stanley Kubrick, trochę Andriej Tarkowski. Luchford zebrał filmowe kadry w formie książki, jego szóstej, która kilka dni temu została opublikowana przez IDEA. Album zatytułowany „Glen Luchford Prada 96-98” zawiera również późniejszą, nieznaną dotychczas serię zdjęć inspirowanych niemiecką tancerką i choreografką Piną Bausch. Całość portretuje erę kampanii, w których produkty były rekwizytami, niekiedy ledwo zauważalnymi, a nastrój tworzył spójną opowieść.
– Nie stał za tym przekombinowany pomysł. Po prostu miałem przed oczami sceny z filmów i szukałem sposobu, aby odtworzyć je w świecie mody – tłumaczył kiedyś Luchford.
Co skłoniło cię do wydania zdjęć z lat 90. w formie książki?
Niemal codziennie byłem oznaczany pod dawnymi pracami na Instagramie. Zdałem sobie sprawę, że te fotografie wciąż są w obiegu. Jest w nich coś, do czego chce się wracać, coś, co sprawia, że chce się na nie patrzeć. W kampaniach Prady doskonale połączyły się wszystkie kluczowe elementy kompozycji: strój, modelka, koncepcja.
Spodziewałeś się, że będą definiować dekadę?
Podobne artykułyNostalgia 2.0. Dlaczego współczesną modą rządzą motywy z przeszłościHarel Kiedy widzisz spójność między wszystkimi elementami, wiesz, że efekt będzie niezwykły. Wykraczający poza branżę mody wpływ kampanii był zaskakujący. Dzwonili do mnie reżyserzy i operatorzy, którzy chcieli wyrazić swój zachwyt, a MoMA umieściło prace na wystawie.
W kampaniach mogliśmy zobaczyć, m.in. Joaquina Phoenixa oraz Willema Dafoe’a. Jak wspominasz pracę z nimi?
To była pierwsza kampania Joaquina, ale osobowością całkowicie przysłonił niepewność przed obiektywem. A z Willemem pracowałem już wcześniej, dlatego w niewielkim studio w Mediolanie świetnie się bawiliśmy.
Modelki, choćby Amber Valettę fotografuje się inaczej?
Amber jest prawdziwą profesjonalistką, która nie boi się wielogodzinnego stania na mrozie. Po prostu uznaje to za niefortunną stronę tej pracy. W przypadku aktorek i aktorów nie jest to takie łatwe. Moja rola polega na tym, by poczuli się jak najbardziej komfortowo, co niekiedy może sprawiać trudności.
Zrobiłeś przerwę we współpracy z Pradą, aby skoncentrować się na filmie „Here to Where” (2002). Kilka lat później wróciłeś z dynamiczną kampanią inspirowaną Piną Bausch. Skąd ta zmiana koncepcji?
Robiąc zdjęcia między 1996 a 1998 rokiem, stosowałem długie naświetlenia, podczas których Amber musiała stać w całkowitym bezruchu. Powstawał obraz statyczny. Po powrocie poczułem, że chcę zrobić coś zupełnie na odwrót. I uzyskałem pożądany efekt, używając innego oświetlenia i wprowadzając ruch.
Lata 2015-2020 to kolejne niezwykłe kampanie, tym razem dla Gucci. Jak wyglądała praca z Miuccią Pradą, a jak z Alessandrem Michele?
Podobne artykułySiedem wspaniałych Michalina MurawskaO dziwo istnieją między nimi podobieństwa. Miuccia i Alessandro są równie zabawni i charyzmatyczni. To ludzie stawiający na ciągły rozwój kulturowy oraz intelektualny. Ich kreatywność nie ogranicza się do mody, dzięki czemu są doskonałymi partnerami do rozmowy o literaturze, sztuce, antykach, o wszystkim. Natomiast różnice opierają się głównie na samej wizji współpracy. W przypadku Prady, tworzyliśmy kolektyw, a Michele jest dyrektorem kreatywnym całej koncepcji. Ja miałem za zadanie interpretować jego pomysły i przefiltrowywać je przez obiektyw aparatu.
Jak dziś odczytujesz zdjęcia z kampanii Prady?
Moja książka pokazuje przełom – powolne odchodzenie od analogów na rzecz aparatów cyfrowych. Album otwierają fotografie analogowe, a zamykają cyfrowe. To była dla mnie ogromna zmiana, a wielu artystów z branży zupełnie nie potrafiło się przestawić na nowy tryb. W dodatku ta rewolucja niejako zszargała zaufanie, które przez lata wytworzyło się między fotografem, dyrektorem artystycznym i projektantem. Wcześniej należało dostarczyć coś, co spodoba się widzom. Obecnie, wszyscy tłoczą się przy szklanym ekranie wyświetlającym widok z aparatu i każdy dorzuca swoje trzy grosze.
Dokąd zmierza fotografia?
Jeśli chodzi o współpracę z magazynami, niewiele się zmieniło przez ostatnie sto lat. Dostajesz zlecenie, oddajesz zdjęcia i miesiąc lub dwa miesiące później ukazuje się czasopismo z twoimi pracami. Ale powoli ustala się nowy rytm: plan, retusz, Instagram. Chcemy wszystko otrzymywać coraz szybciej. Chociażby TikTok sprawił, że ludzie koncentrują się na danym obrazie przez dziesięć sekund. I koniec, chcą czegoś nowego.
Książka „Glen Luchford Prada 96-98” dostępna jest za pośrednictwem Idea oraz Dover Street Market.
12/12Nowy album słynnego fotografa pokazuje archiwa Prady z lat 90.
Audrey Marnay, Miu Miu jesień-zima 1997