Złociste plaże, romantyczne klify, malownicze rybackie miasteczka, pracownie artystycznego szkła, restauracje ze świetną kuchnią, opartą na lokalnych produktach. Leżąca na północnym Bałtyku wyspa ma to wszystko. A także urok miejsca, w którym jest wiele do odkrycia.
W wakacje nasze myśli zwykle uciekają w kierunku Południa, do leżących tam wysp, w stronę gwarantowanego słońca, ciepła oraz najlepszych warunków do plażowania. Jednak lato to również świetny moment, by zainteresować się tym, co na Północy. A ja proponuję w szczególności zainteresować się Bornholmem.
Bornholm zaskakuje jako wyspa słońca
Przez Duńczyków Bornholm jest nazywany wyspą słoneczną i – mimo że znajduje się na północnej części Bałtyku – wydaje się stworzony do letniego wypoczynku. Łagodne morze, piaszczyste plaże, ścieżki rowerowe, urocze miasteczka rozsiane po niewielkiej wyspie, którą można objechać samochodem w jeden dzień. Przyjezdnych zwykle kuszą tutejsze plaże oraz wybrzeże, idealne do beztroskich zabaw w wodzie czy trenowania wodnych sportów. Najwięcej osób przyciągają południe i zachód wyspy z piaszczystymi plażami o białozłotym kolorze – najpopularniejszą z nich jest leżąca na południowo-wschodnim krańcu Dueodde. Sama wolę te leżące bardziej na zachód, zdecydowanie mniej zatłoczone, do których trzeba dostać się leśnymi dróżkami – są położone nieco na uboczu, nie mają wczasowej infrastruktury, dno przy nich jest z bardziej strome. Z kolei północno-wschodnie wybrzeże wyspy to skały – niewielkie klify porośnięte mchem, o które roztrzaskują się fale, zatoczki wysypane czarnymi kamykami. Tu warto wybrać się na piknik, na chwilę kontemplacji, zrobić sobie przystanek podczas wycieczki rowerem (do tego Bornholm nadaje się idealnie, bo cały jego obszar jest pokryty siecią dróg rowerowych, a właściwie w każdym większym miasteczku czy hotelu znajdziemy wypożyczalnię rowerów dopasowanych do naszych potrzeb).
Bornholm słynie z fig, pysznych truskawek, młodych ziemniaków
W bornholmskich miasteczkach można zauważyć rozłożyste drzewa fig rosnące przy kolorowych domkach. Choć ta roślina zwykle kojarzy się z krajami Śródziemnomorza, zupełnie dobrze radzi sobie na Bornholmie i stała się symbolem duńskiej wyspy – do tego stopnia, że małe szczepki figowców są sprzedawane jako pamiątki. Ta botaniczna ciekawostka jest związana ze specyficznym mikroklimatem Bornholmu, dzięki któremu rośliny mają tutaj nieco przedłużony okres wegetacji, a figi mogą rosnąć na zewnątrz (choć warto je otulić na zimę przed chłodem) i nawet w pełni dojrzeć. Z tego samego powodu na Bornholmie zakładane są winnice, choć jakość tutejszych win wciąż pozostawia sporo do życzenia i lepiej skupić się na produkowanych lokalnie cydrach lub craftowych piwach (które czasem w ogóle nie smakują jak piwo – ale o tym za chwilę).
Bornholm słynie nie tylko z fig, ale i z pysznych truskawek, młodych ziemniaków. W sezonie są często sprzedawane z niewielkich, samoobsługowych straganów rozstawionych przy drogach. Wystarczy wrzucić do puszki należność lub uiścić ją za pośrednictwem duńskiego odpowiednika blika i zabrać pachnące owoce ze sobą. Charakterystycznym specjałem z Bornholmu jest także rokitnik – pomarańczowe owoce rosnącego na wydmach krzewu mają smak przypominający ten ananasa i pomarańczy oraz odznaczają się wysoką zawartością witaminy C. Aby zobaczyć, jak rośnie, i spróbować, warto dowiedzieć Høstet – ekologiczną plantację i manufakturę przetworów z rokitnika. Słoiczek rokitnikowej konfitury lub butelka syropu będzie świetnym jadalnym suwenirem z borholmskich wakacji.
Jeśli szczególnie interesuje was turystyka, w której ważne są kulinaria, koniecznie odwiedźcie tap room Penyllan Brewery – rzemieślniczy browar, którym zawiaduje Jessica Andersen. Z pochodzenia Australijka, pracowała w branży mody i w gastronomii, by w końcu z mężem Christianem trafić na Bornholm. Tu od blisko 10 lat prowadzi własny browar specjalizujący się w długo dojrzewających piwach dzikiej fermentacji. W ich warzeniu wykorzystuje lokalne zioła czy owoce, na przykład czarną porzeczkę, a potem, by smak gotowego produktu był jeszcze bardziej wzbogacony, piwa dojrzewają w różnego rodzaju beczkach, na przykład po bordoskich winach lub po hiszpańskiej sherry. Zanim Jessica wypuści piwo na rynek, mijają trzy, cztery lata, a czasem nawet trwa to dłużej. Nie ma tu żadnych zasad – Andersen kieruje się wyłącznie smakiem. A smak jej piw doceniają najlepsze duńskie restauracje, chętnie włączając je do pairingów proponowanych gościom.
Niezmiennie imponuje mi na Bornholmie to, że mimo jego niewielkich rozmiarów można tu znaleźć właściwe wszystko. Są lokalne mikrobrowary (oprócz Pennylan między innymi prowadzony przez jej męża, Christiana, BeerHere czy ekologiczna Svaneke Bryghus), jest trzeciofalowa palarnia kawy BeanBuddy, założona przez niegdysiejszego mistrza baristów Danii Benjamina Aske Hunnera (kawy serwuje we własnej przestrzeni w Nexø w każdą sobotę oraz podczas comiesięcznego niedzielnego farmers marketu odbywającego się w dawnej fabryce mebli) czy rzemieślnicza piekarnia Lucy’s Bakery, której popisowymi wypiekami są francuskie ciastka ze zbieranymi przez właścicielkę dzikimi kwiatami i owocami, na przykład z dziką różą, kwiatem czarnego bzu czy liśćmi fig.
Restauracja Kadeau może być świetnym powodem wyprawy na wyspę
Bornholm ma oczywiście swoją charakterystyczną kuchnię, a jednym z lokalnych specjałów są wędzone ryby. Te swego czasu stanowiły ważne źródło dochodu mieszkańców, lecz dzisiaj praktycznie w każdej nadmorskiej miejscowości znajdują się wędzarnie, które swoją działalność opierają przede wszystkim na turystach, a wędzone w nich ryby niekoniecznie pochodzą z wód Bałtyku. Niemniej warto zarezerwować sobie czas na wizytę choćby w jednej z nich – polecam Nexø Gamle Røgeri, niewielką Aarsdale Røgeri czy przemieścić się na północ do jednej z najstarszych działających na wyspie wędzarni Hasle Røgeri. W lecie wypada wręcz zamówić „Sol over Gudhjem” – Słońce nad Gudhjem. Pod tą romantyczną nazwą kryje się smørbrød, czyli otwarta kanapka z żytniego ciemnego chleba z wędzonym na ciepło śledziem, żółtkiem (które używa się jak sos), posiekanym szczypiorkiem i cebulką. Do tego lokalne jasne piwo albo lemoniada na bazie dzikiego bzu i mamy gotowy lunch.
Gdy wędzone rybki oraz fish and chips wam się znudzą, zajrzyjcie do restauracji Vinøst vin & mad w Svaneke lub do restauracji w hotelu Nordlandet. Pierwszy lokal w swoim menu łączy inspiracje klasyką francuskiego bistro ze skandynawskimi wpływami, drugi serwuje współczesną kuchnię skandynawską, z naciskiem na lokalne, sezonowe składniki. Podczas ostatniej wizyty na Bornholmie zauroczyły mnie także Flor Deli – nowe minidelikatesy połączone z wine barem, gdzie można kupić lokalne przetwory – od aromatycznych soli po ostre sosy z bornholmskim chili – a także naturalne cydry i wina. Oprócz malowniczych wędzarni Bornholm może się pochwalić tym, że właśnie tutaj znajduje się jedna z najciekawszych w Danii (jeśli nie w całej Skandynawii) restauracji, która sama w sobie może być świetnym powodem wyprawy na wyspę.
Mowa o Kadeau, jedynej jak dotąd restauracji na Bornholmie wyróżnionej przez przewodnik Michelin jedną gwiazdką i uchodzącej za jeden z topowych adresów, jeśli chodzi o nową kuchnię nordycką.
Za Kadeau stoi trójka przyjaciół urodzonych i wychowanych na Bornholmie – Nicolai Nørregaard, Rasmus Kofoed oraz Magnus Klein Kofoed. Pierwszy z nich odpowiada za kuchnię, w czym pomaga mu head chef Kyumin Hahn, dzisiaj także wspólnik w całym przedsięwzięciu, podczas gdy Rasmus i Magnus zajmują się winami, salą oraz zarządzaniem przedsięwzięciem. Restauracja działa jedynie sezonowo, gdy pogoda jest łaskawsza niż w pozostałe miesiące, a Bornholm atrakcyjniejszy dla turystów. I koniecznie trzeba tę okazję wykorzystać.
Restauracja znajduje się na szczycie wydmy, zajmuje drewniany pawilon przywołujący na myśl stare letniskowe domy. Wystrój jest po skandynawsku powściągliwy, ale jednocześnie ciepły i przyjazny, a za główną dekorację robi tutaj widok rozpościerający się za panoramicznymi oknami.
Gdybym w jednym zdaniu miała opisać kuchnię Kadeau, powiedziałabym, że to kulinarna interpretacja tego, co widać dookoła. Można tu zjeść dania, których składnikami są płatki róż rosnących na wydmach, olej z gałązek czarnej porzeczki czy z liści figi rosnącej za budynkiem (jeden z najbardziej uwodzicielskich letnich zapachów – zamszowy, kwiatowy, chłodny, ale zmysłowy; uwielbiam!), pikle z młodych pędów świerku czy kapary z dzikiego czosnku. W letnim menu królują świeże warzywa, owoce i zioła, zarówno uprawiane w sporym ogrodzie należącym do restauracji, jak i zbierane przez ekipę kuchni w lasach i na łąkach. Do tego owoce morza oraz ryby, różowe krewetki, małże, langustynki, wędzony na zimno i ciepło łosoś. Dania, choć fine diningowe, świadczące o pomysłowości, ale i technicznych umiejętnościach, są podszyte ciepłem, domową troską i chęcią dzielenia się jedzeniem, a dodatkowo dają niezwykłe poczucie bycia tu i teraz. Jedzenie w Kadeau to przepiękne doświadczenie, z szumem fal i zachodem słońca w bonusie.
Uwaga: Kadeau ma też drugą restaurację o tej samej nazwie, w Kopenhadze; stołeczny lokal jest młodszy od tego na Bornholmie, obecnie może się pochwalić dwiema gwiazdkami Michelina, i to miejsce także warto odwiedzić.
Z Bornholmu przywieziecie ceramiczne pamiątki wytwarzane w lokalnych pracowniach
W Kadeau liczy się lokalność, co można zauważyć nie tylko w tamtejszym jedzeniu, ale też w wystroju. Ręcznie robiona ceramika i szkło to kolejna bornholmska specjalność. Na wyspie działa filia Duńskiej Akademii Sztuk Pięknych specjalizująca się właśnie w nauczaniu pracy z gliną oraz ze szkłem, a na całym Bornholmie można znaleźć kilkadziesiąt pracowni zajmujących się tym tworzywem. Ceramika używana w Kadeau pochodzi z pracowni Lov i Listed prowadzonej w miasteczku Listed przez Susannę i Torbena Lov. Torben oraz ojciec szefa kuchni Kadeau, Nicolaia, chodzili razem do szkoły ceramicznej, ale tylko Torben postanowił kontynuować artystyczną karierę. Od 2017 każdego roku Nicoali i Torben spotykają się, by przedyskutować pomysły na kolejny sezon oraz wybrać nowe kształty oraz szkliwienia dla talerzy, misek i czarek, które będą używane w restauracji. Praca dla Kadeau zajmuje im większość czasu, ale warto sprawdzić godziny otwarcia pracownianego sklepiku.
W poszukiwaniu ceramicznych pamiątek koniecznie wybierzcie się do Matter – House of Craft w porcie w Nexø. W jednym z portowych hangarów mieszczą się obecnie piękny showroom oraz pracownie dwóch artystek – Sarah Oakman, działającej pod marką Oh Oak, która pracuje z gliną i porcelaną, oraz Maj-Britt Zelmer Olsen, zajmującej się szkłem. Miłośników kawy speciality zainteresuje pewnie to, że Sarah Oakman zaprojektowała dwie kolekcje czarek dla znanej palarni kawy z Kopenhagi – Prolog. Niezwykle pożądane i dość trudno dostępne w Kopenhadze, tutaj są zdecydowanie łatwiejsze do upolowania. Kilkadziesiąt metrów dalej, także na terenie portu, znajdziemy sklep Bornholms Keramikfabrik – lokalnego zakładu wytwarzającego ceramikę. Szczególnie warta uwagi jest seria czarek, do których szkliwienia wykorzystano różnego rodzaju glinki wydobywane na terenie wyspy.
Z Nexo warto przejechać pół godziny na północ wyspy do Gudhjem, gdzie znajduje się manufaktura Baltic Sea Glass, specjalizująca się w ręcznie robionym szkle – zarówno użytkowym, jak i artystycznym. Coś dla siebie znajdą zarówno miłośnicy klasyki, jak i nowoczesnych form, ale osobiście najbardziej przypadły mi do gustu delikatne szklanki i kieliszki z bezbarwnego szkła, zdobione wzorem przypominającym świerkowe gałązki. Warto dodać, że w określone dni w sklepie odbywają się pokazy dmuchania i formowania szkła, co jest dodatkowym pretekstem do wizyty. Z manufaktury szkła niedaleko jest do lokalnego muzeum sztuki – niewielkiego, ale wartego odwiedzenia choćby ze względu na piękne położenie oraz architekturę, świetnie komponującą się z krajobrazem. Właśnie takich instytucji kultury brakuje bardzo nad polskim morzem.
Gdzie się zatrzymać podczas pobytu na Bornholmie
Ponieważ wyspa jest niewielka, właściwie nie ma szczególnego znaczenia, gdzie się zatrzymamy, bo pokonanie trasy z jednego krańca na drugi zajmie nam maksymalnie godzinę. Jeśli jednak zależy nam na miłym plażowaniu, lepiej skupić się na jej południowej i południowo-wschodniej części. Mój ulubiony hotel na wyspie to Nordlandet, położony w Allinge na północno-wschodniej części Bornholmu. Nawiązuje architekturą do typowych skandynawskich zabudowań, a w środku zachwyca nowoczesnym, przemyślanym designem, głównie od duńskich projektantów. Śniadanie podawane jest na ręcznie robionej ceramice, z werandy restauracji można zejść na pomost zawieszony nad morzem. Klimat morskich wakacji poczujemy też w Melsted Badehotel w miejscowości Gudhjem. Modernistyczna bryła niewielkiego hotelu, a dodatkowo niezależne wille w dawnych rybackich domach idealnie komponują się swoimi jasnymi bryłami ze złotym piaskiem i bladobłękitnym morzem. Trzecią opcją wartą rozważenia jest Eco Beach Camp – glamping ulokowany na wydmie na plaży Balka. To 12 luksusowych namiotów urządzonych w skandynawskim stylu boho, ukrytych w leśnym zagajniku. Na terenie kempingu działa także niewielkie bistro obsługiwane przez Kadeau, w którym podawane są śniadania, kawa speciality, naturalne wina i cydry, a wieczorem proste dania z grilla przygotowane z lokalnych, sezonowych produktów.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.