„Ślepnąc od świateł” jest dla serialu tym, czym „Zły” Leopolda Tyrmanda dla literatury. Dzieło wyreżyserowane przez Krzysztofa Skoniecznego na podstawie powieści Jakuba Żulczyka pokazuje Warszawę, jakiej nigdy wcześniej nie widzieliśmy. To pierwszy polski serial z szansą na międzynarodowy sukces. O „Ślepnąc”, który od dzisiaj można oglądać w HBO, rozmawiamy z jego twórcami, Skoniecznym i Żulczykiem, oraz producentką Izabelą Łopuch.
Po piętnastu minutach pierwszego odcinka wiem, że to już. Wreszcie. Doczekaliśmy się polskiego serialu, który niczym nie odstaje od „Breaking Bad”, „Detektywa” czy „Prawa ulicy”. Jakość produkcyjna nowego serialu HBO jest bezdyskusyjna. Warszawa wygląda w nim jak skrzyżowanie Gotham City z Moskwą. Główny bohater Kuba, introwertyczny diler kokainy, jeździ po stołecznym mieście 360-konną czarną furą. Jak bohater „Drive” po Los Angeles. I wierzcie lub nie, ale debiutujący w tej roli Kamil Nożyński, ma nie mniej charyzmy niż Ryan Gosling.
Warszawa jest mocno pieprzniętą laską
Ale zapomnijmy na chwilę o zagranicznych tytułach, które przychodzą do głowy, gdy ogląda się „Ślepnąc od świateł”. Cieszy to, że możemy umieścić polski serial obok znanych produkcji, ale jego największą wartością jest oryginalność. Wyróżnia go w pierwszej kolejności lokalność, a konkretnie, warszawskość. Bo Warszawa jest jego drugim, jeśli nie równorzędnym bohaterem. – „Ślepnąc od świateł” jest poematem miłosnym dla Warszawy. Chciałem w naszym serialu pokazać prawdziwe miasto, które znam z autopsji – mówi Vogue.pl reżyser Krzysztof Skonieczny. Po chwili dodaje, że widzi w polskiej stolicy piękną i charakterną kobietę.
Jakub Żulczyk, współautor scenariusza na podstawie własnej powieści pod tym samym tytułem, dodaje że ta kobieta jest też „mocno pieprzniętą laską”. – Warszawa jest bipolarna. Tak jak w Nowym Jorku kończy się Europa i zaczynają Stany Zjednoczone, tak w Warszawie kończy się Rosja i zaczyna Europa. To miasto graniczne, w którym możemy oglądać dwadzieścia porządków architektonicznych i kulturowych w jednym polu widzenia. Gdy pisałem powieść, długo szukałem bohatera, który mógł być przewodnikiem po nocnej Warszawie. Olśniło mnie, gdy zrozumiałem, że powinien być nim diler kokainy. Nikt inny nie ma dostępu do bohaterów z tak różnych grup społecznych – mówi pisarz.
Modlitwa o czarny deszcz
Serial nie powstałby, gdyby nie przypadek. Żulczyk obejrzał debiutancki film Skoniecznego „Hardkor Disko”, gdy zaczynał pisać „Ślepnąc od świateł”. Pomyślał wtedy, że łączy ich podobny sposób myślenia. Młody pisarz i młody filmowiec spotkali się przypadkowo tego samego dnia na imprezie u wspólnej znajomej. Sprawy potoczyły się bardzo szybko. Fragment powieści Żulczyka trafił w ręce producentki Izabeli Łopuch, która była po słowie ze Skoniecznym. HBO kupiło prawa do ekranizacji powieści, zanim ta ujrzała światło dzienne.
Łopuch przyznaje, że miała gęsią skórkę, gdy przeczytała fragment powieści, w którym bohater modli się do Boga o czarny deszcz. Dosłownie zalewający Warszawę. – W pewnym momencie życia jest tak, że chcesz robić wyłącznie takie rzeczy, które osobiście cię dotykają. Pytania, które znalazłam w debiucie Krzyśka i powieści Kuby, były dla mnie osobiście ważne. Obie po prostu do mnie przemówiły. To wystarczyło. Bardzo chciałam z nimi współpracować – mówi producentka.
W serialu scena z modlitwą o deszcz znalazła wyraz w czołówce. W fantasmagorycznej wizji polska stolica jest zalewana przez wielką falę, a warszawskie drapacze zjadane przez prehistoryczne stworzenia morskie. To dla Skoniecznego alegoria sytuacji, w której znajduje się główny bohater. – Kuba modli się o deszcz, tak naprawdę chce wyrwać się z matni. A wpada w nią coraz głębiej. Marzy o totalnym oczyszczeniu. Chce wierzyć, że nigdy nie jest za późno, żeby zacząć wszystko od początku – tłumaczy reżyser.
Dantejskie kręgi warszawskiego piekła
Spotkanie talentów Skoniecznego i Żulczyka pod skrzydłami międzynarodowego producenta okazało się strzałem w dziesiątkę. Powstał bogaty miniserial z nieoczywistym bohaterem, którego zrozumie widz pod każdą szerokością geograficzną. – Jest w tej historii uniwersalna opowieść o poszukiwaniu prawdy. O tym, że możesz uciekać od tego, co cię goni, ale nie możesz uciec od siebie – tłumaczy Skonieczny.
Żulczyk widzi w historii Kuby też historię o tym, że ból jest integralną częścią życia. – Dalajlama porównał życie do pestki sezamu. Jak ściśniesz pestkę sezamu, to wypłynie z niej cierpienie jak olej – mówi. – Szczęście jest chwilowym dobrostanem. Gdy uświadomisz sobie, że podstawą wszystkiego jest cierpienie, to wtedy możesz stać się wolny – dodaje pisarz.
Bohatera „Ślepnąc od świateł” poznajemy na lotnisku, gdzie kupuje dwa bilety do Buenos Aires. Wylot jest za tydzień w Boże Narodzenie. Przez siedem dni może zdarzyć się wszystko. I zdarza. Stawką są nie tylko upragnione wakacje, ale coś znacznie więcej. Kuba ma już dość. Jest perfekcjonistą, wydaje mu się, że ma wszystko pod kontrolą, ale zaczyna rozumieć, że nie chce mieć już nic wspólnego z brutalnymi warszawskimi gangsterami (granymi kapitalnie m.in. przez Roberta Więckiewicza, Jana Frycza i Janusza Chabiora). Z dystansem, a chwilami wręcz z obrzydzeniem, patrzy na uzależnionych od narkotyków klientów, takich jak karykaturalny celebryta Mariusz przypominający Kubę Wojewódzkiego (w tej roli świetny Cezary Pazura). Chce rozpocząć nowy rozdział w życiu. Potrzebuje wakacji. Musi odpocząć. Ale właśnie wtedy dopada go rzeczywistość. Staje się ofiarą własnej pychy. Choć chciałby być nadczłowiekiem, jest warszawskim dilerem na usługach prymitywnych bossów.
„Ślepnąc od świateł” wymyka się etykietkom. Dramat gangsterski? Jak najbardziej. Ale też thriller neo-noir z elementami fantasy, dramatu psychologicznego i horroru. Eklektyzm słychać w ścieżce dźwiękowej. Czego tu nie ma – autorskie nokturny Marcina Maseckiego, muzyka eksperymentalna, polski i zagraniczny hip hop, klasyka, współczesna elektronika, blues, techno, muzyka kubańska, disco polo, polski pop i punk rock. Nie było jeszcze tak hybrydowego serialu.
Gdy pytam Skoniecznego o inspiracje, strzela tytułami i nazwiskami jak z karabinu: Hitchcock, Lynch, wczesny Scorsese, Coppola, Lumet, Friedkin, P.T. Anderson, Tarkowski, Żuławski. Podkreśla swoje uwielbienie dla kina krajów frankofońskich: „Nienawiści” Kassovitza, „Proroka” Audiarda, „Sam przeciw wszystkim” Gaspara Noégo czy „Głowy byka”, belgijsko-holenderskiego filmu kryminalnego Michaëla Roskama. Żulczyk z kolei przyznaje, że ma słabość do amerykańskich filmów klasy B o handlarzach narkotyków: „Króla Nowego Jorku”, „New Jack City” czy „Bullet”. W tym ostatnim Tupac gra dealera, Mickey Rourke gliniarza. – Dziwny heroiniczny film. Gdy pisałem książkę, dużo takich oglądałem – przyznaje pisarz.
Kto oślepnie od świateł?
Mnogość cytatów, które przychodzą do głowy, gdy ogląda się „Ślepnąc od świateł”, może być mocną kartą przetargową w walce o zagranicznego widza. W dniu premiery, 27 października serial będzie dostępny we wszystkich siedemnastu krajach europejskich, w których nadaje HBO, a to oznacza, że alegoryczny serial o warszawskim dilerze tego samego dnia będą mogli oglądać Czesi, Węgrzy, Rumuni, Serbowie, Hiszpanie czy Szwedzi. Iza Łopuch na pytanie o to, czy wierzy w powodzenie serialu na innych rynkach opowiada, jak po zamkniętym pokazie dla zagranicznych gości usłyszeli z Kubą i Krzyśkiem dużo dobrych słów. To znak, że zarówno sama historia, jak i temat serialu, jego przesłanie oraz emocjonalna warstwa czytelne są i dla nowojorczyka i warszawiaka. A to oznacza, że oślepnąć od świateł może naprawdę szeroka publiczność.
Zobacz nowy zwiastun serialu:
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.